Goniec.pl Wiadomości Czy kierowca zaatakował pasażera? Policja prowadzi śledztwo
Policja podkarpacka/zdjęcie ilustracyjne

Czy kierowca zaatakował pasażera? Policja prowadzi śledztwo

16 grudnia 2022
Autor tekstu: Eryk Błaszak

Policja prowadzi śledztwo w sprawie rzekomego ataku, do jakiego miało dojść podczas przejazdu zamówionego w aplikacji Uber z podwarszawskiej miejscowości Zgorzała do Piaseczna. Według relacji córki pokrzywdzonego 70-letniego mężczyzny, kierowca miał zaatakować jej ojca nożem. Policja po przyjęciu zawiadomienia nie podaje szczegółowych informacji, jednak podkreśla, iż obrażenia pokrzywdzonego nie wskazują na użycie ostrego narzędzia.

Piaseczno. Czy kierowca zaatakował pasażera?

Sobotni wieczór nie należał do najprzyjemniejszych dla 70-letniego pasażera Ubera, który w trakcie przejazdu na trasie Zgorzała-Piaseczno pod Warszawą odniósł obrażania twarzy. Kierowca w pewnym momencie miał zaatakować i ranić starszego mężczyznę.

- Tata zadzwonił i powiedział, że został napadnięty przez kierowcę Ubera nożem - relacjonowała dla Goniec.pl córka poszkodowanego. - Jak tylko tata do mnie zadzwonił, że potrzebuje pomocy, to nie rozłączając się z nim zadzwoniłam na numer 112 po karetkę - komentowała pani Katarzyna.

Jak przekazała kobieta, przyczyną ataku miało być niezadowolenie kierowcy z faktu, iż 70-latek kibicował Portugalii w meczu z Marokiem w ćwierćfinale Mistrzostw Świata w Katarze. Kiedy prowadzący pojazd to usłyszał, miał zareagować wyjątkowo negatywnie i ranić pasażera. - Tata, broniąc się, uciekł z samochodu - dodawała pani Katarzyna, która tuż po poinformowaniu służb, udała się do zranionego ojca.

Niestety kierowca miał uciec , zaś na miejscu pojawiła się karetka pogotowia oraz policja. Zważywszy, iż 70-latek był po spożyciu alkoholu, nie mógł od razu złożyć zawiadomienia. W pierwszej kolejności opatrzono jego rany.

Jak podkreśliła córka poszkodowanego, do prawdziwej tragedii zabrakło zaledwie kilku centymetrów, gdyż jej ojciec został raniony w nos oraz w okolicę oka i szyi. Życie 70-latka nie było zagrożone , niemniej, wg relacji Pani Katarzyny po zdarzeniu tym, stan psychiczny jej ojca nie jest w najlepszej formie.

Pani Katarzyna zwróciła również uwagę na budzący wiele wątpliwości przebieg całego przejazdu. Jak przekazała córka pokrzywdzonego, kierowca zakończył przejazd w miejscowości Nowa Iwiczna na ul. Krasickiego nie wziąwszy od jej ojca pieniędzy. Tymczasem kurs zakończył się w Piasecznie na rogu ul. Powstańców Warszawy i ul. Szkolnej. Tam też miało dojść do rzekomego ataku. Warto również nadmienić, iż wspomniane miejscowości są od siebie oddalone o ok. 10 min drogi.

- Kierowca nie przyjmując pieniędzy od mojego taty wcisnął, że przyjął gotówkę. Na konto aplikacji z kolei zostały zwrócone pieniądze, których finalnie nie zapłacono. To o co tu chodzi? - zadawała pytanie pani Katarzyna.

Uber miał zablokować kierowcę

- Ubera powiadomiłam zaraz po zajściu. Na drugi dzień o godz. 7:30 dostałam telefon od kobiety, która wyraziła swoje ubolewanie i w imieniu firmy przeprosiła za całe zdarzenie. Usłyszałam, że tamten kierowca został zablokowany - opowiadała Pani Katarzyna.

- Kiedy zapytałam się tej pani, która zadzwoniła do mnie rano o przyczynę usunięcia tego przejazdu, usłyszałam, że został zablokowany przez Ubera ze względu na bezpieczeństwo pasażerów oraz kierowcy - dodawała pani Katarzyna, która zwracała uwagę, iż cały przejazd został usunięty jeszcze przed zgłoszeniem sprawy do Ubera.

- W niedzielnych godzinach wieczornych zadzwonił do mnie przedstawiciel Ubera oraz radca prawny i mecenas z prośbą, abym zaprzestała publikowania takich postów jak ten, który zamieściłam na Facebooku oraz komentowania całej sprawy - mówiła kobieta, która przekazała, iż chwilę potem usłyszała od Ubera pytanie, czy "mogą coś dla niej zrobić?".

Komentarz Ubera

O komentarz w tej sprawie poprosili przedstawicieli Ubera dziennikarze TVN24, którzy skierowali do nich swoje zapytanie. Nasza wiadomość pozostała bez odpowiedzi.

- Firma Uber ma politykę zerowej tolerancji dla przemocy. Jakiekolwiek agresywne zachowanie, spowodowane przez pasażera lub kierowcę, jest nie do przyjęcia i traktujemy je niezwykle poważnie, blokując dostęp potencjalnego sprawcy do aplikacji aż do czasu zakończenia postępowania. Gdy dowiedzieliśmy się o tej sytuacji, natychmiast podjęliśmy czynności wyjaśniające - podało dziennikarzom stacji biuro prasowe.

- Skontaktowaliśmy się z policją by udzielić jej wszelkich informacji pomocnych w prowadzeniu śledztwa i ustalenia faktycznego przebiegu sprawy. Z danych dotyczących przejazdu oraz konfrontacji obu stron wyłania się zupełnie inny obraz niż kreowany w mediach społecznościowych , co potwierdzają wstępne ustalenia policji - przekazano w dalszej części oświadczenia.

Oskarżenia o fake newsy

Pani Katarzyna nie zgodziła się na narrację zaproponowaną przez firmę, która usiłowała z nią rozmawiać jeszcze w poniedziałkowy poranek. Jak podkreśliła córka pokrzywdzonego chwilę później zaczęły pojawiać się wyjątkowo nieprzychylne komentarze pod jej wpisem internetowym.

W pierwszej chwili post wywołał ponad tysiąc reakcji oraz został udostępniony ponad 11 tys. razy (obecnie ma już ponad 17 tys.). Im jednak sprawa nabierała biegu, zaczęło przybywać coraz więcej komentarzy sugerujących jakoby pani Katarzyna nie mówiła prawdy, zaś cała historia była dziełem internetowego trolla.

W mediach zdążyły się już nawet pojawić pierwsze informacje, wskazujące, iż wersja pani Katarzyny nie pokrywa się z informacjami przekazanymi przez policję. Jeden z lokalnych portali całą sprawę nazwał wprost "wyssaną z palca" zestawiając ją z jednym z postów, który miał zamieszczone takie same zdjęcia i niezwykle podobny opis.

Jak przekazała pani Katarzyna, po zażądaniu sprostowania oraz rozeznaniu sprawy, wspomniany portal ustosunkował się do jej prośby. Niemniej całe zamieszanie związane z dwiema różnymi relacjami zasiało ziarno niepewności z każdej strony.

- Pani rzecznik wydała opinię nie mając jeszcze zeznań mojego taty - przekonywała pani Katarzyna, która zwracała uwagę, iż policja oparła się na notatce wykonanej tuż po całym zdarzeniu. Co więcej, córka pokrzywdzonego zwróciła uwagę, iż na miejscu policja nie wykazywała większego zainteresowania całą sprawą, usiłując ją bagatelizować.

- Policja nie zrobiła kompletnie nic. Na miejsce zdarzenia nie przyjechał żaden technik, nie zabezpieczono śladów. - przekonywała pani Katarzyna, która podkreślała, iż nie ma niczego do ukrycia. - Dlaczego policja nie zabezpieczyła kamery do tej pory? - pytała retorycznie kobieta, która nie ukrywała swojego rozczarowania postawą policjantów.

- Będę żądała od rzecznika prasowego komendy piaseczyńskiej sprostowania tego, co powiedziano do tej pory - komentowała pani Katarzyna, która poczuła się dotknięta insynuacjami ze strony mediów internetowych jakoby usiłowała przekazać nieprawdziwe informacje. Jak przekazała córka poszkodowanego, nie ma ona żadnych złych intencji, zaś wspomnianą relację opowiedziała tak jak zapamiętała.

Obserwuj nas w
autor
Eryk Błaszak

Między Mickiewiczem a Słowackim zasiadam na widowni spektaklu politycznego, by przekazywać dzieje polsko-polskiej miłości. Wszak nie ma większych proroków niż w kraju nad Wisłą.

Chcesz się ze mną skontaktować? Napisz adresowaną do mnie wiadomość na mail: redakcja@goniec.pl
non-fiction wiadomości finanse technologia zdrowie rozrywka sport