"Chłopaki do wzięcia". Tych bohaterów nie ma już wśród nas. Zmarła również twórczyni programu
Program "Chłopaki do wzięcia" zadebiutował w telewizji w 2012 roku i od tej pory regularnie gromadzi przed ekranami dużą widownię. Widzowie pokochali losy kawalerów marzących o miłości, chociaż nie wszystkim było dane spotkać na swojej drodze upragnioną wybrankę. Niektórych z nich nie ma już wśród nas. Oto uczestnicy, którzy zmarli w trakcie trwania "Chłopaków do wzięcia". Nie żyje także pomysłodawczyni formatu, Irena Morawska.
"Chłopaki do wzięcia". Twórczyni programu zmarła w 2022 roku
Irena Morawska ponad dekadę temu wpadła na pomysł, by zrealizować dokument o rozsianych po wsiach i prowincjonalnych miasteczkach mężczyznach, którzy borykają się z samotnością. Każdy z nich miał ten sam cel - poznać miłość swojego życia. Twórczyni programu nie spodziewała się, że pokazywanie perypetii niezbyt skomplikowanych singli przybierze bardziej charakter programu rozrywkowego, aniżeli poważnego dokumentu.
Tak powstał obraz "Chłopaki do wzięcia" , który stał się jednym z najważniejszych projektów w jej życiu. Irena Morawska ma w swoim dorobku także inną produkcję oscylującą wokół barwnych wydarzeń lokalnych społeczności. Serial pt. "Ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym" koncentrował się na atrakcyjnych i ambitnych dziewczętach marzących o "wielkim świecie". Niestety, ich starania kończyły się na karierach w dyskotekach, w których prawie nago biły się w pianie, oleju i kisielu. Ceniona w środowisku dziennikarskim za autentyczność i prawdę swoich reportaży Irena Morawska zmarła 22. sierpnia 2022 roku w wieku 68 lat.
"Chłopaki do wzięcia". Nie żyje Napoleon. Widzowie go uwielbiali
Jednym z najbarwniejszych uczestników pierwszych edycji "Chłopaków do wzięcia" był Roman Paszkowski, który wśród znajomych (a później także widzów) był nazywany "Napoleonem". Kawaler przed kamerami z chęcią opowiadał o bolączkach swojego życia z dala od miejskiego zgiełku, jednak mieszkanie na wsi nie stanowiło dla niego problemu.
Kwestią, która spędzała mu sen z powiek, była niemożność poznania kobiety. "Napoleon" narzekał, że w jego miejscowości jest aż ośmiu kawalerów, zaś liczba dziewcząt "do wzięcia" jest równa zeru. Roman Paszkowski niestety nie zdołał odmienić swojego życia, bo odszedł przedwcześniew wieku 31 lat. Prawdopodobną przyczyną zgonu był rozległy zawał serca.
"Chłopaki do wzięcia". Tych bohaterów nie ma już wśród nas
Kolejnym mężczyzną, który zmarł w trakcie "Chłopaków do wzięcia", był Wiesław, który przez swój odświętny mundur był nazywany "Oficerem". Pochodził ze wsi Józefów pod Zamościem. Zmarł 12. stycznia 2022 roku , a ponura wieść o jego śmierci zdruzgotała fanów. Był bowiem jednym z najbardziej lubianych uczestników. Informację o zgonie zamieszczono na jego profilu na Facebooku.
- Człowiek, który walczył za Polskę na wielu frontach. Uczestnik rekonstrukcji historycznych i zlotów aut zabytkowych, jeden z bohaterów serialu Będzie nam ciebie brakowało… - napisano w mediach społecznościowych.
Stanisław z “Chłopaków do wzięcia” stanął twarzą w twarz z nowotworem. Według niepotwierdzonych informacji podjął walkę z okrutną chorobą, jednak nie udało mu się wyzdrowieć.
Był pieszczotliwie nazywany "panem Stasiem". Widzowie uwielbiali pogodę ducha i optymizm mieszkańca wsi Krypy, który przez życie szedł w towarzystwie syna. Obaj wolny czas spędzali, wędkując na pobliskim jeziorze, jednak Stanisław nie ukrywał, że wolałby ten czas spędzić ze swoją wybranką. Do końca wierzył, że uda mu się ją odnaleźć.
Na kartach programu "Chłopaki do wzięcia" złotymi zgłoskami zapisał się pan Stanisław, który również mieszkał razem z pierworodnym. Ich wspólne rozważania i dyskusje oscylujące wokół kobiet rozbawiały widzów, jednak w jednym z nowych odcinków serii, zamiast śmiechu pojawił się głęboki smutek.
Syn pana Stanisława, który był z nim mocno związany emocjonalnie, nie ukrywał, że śmierć ojca była dla niego sporym przeżyciem. Pan Stanisław zmarł w wyniku zarażenia COVID-19.
- Są takie chwile, że jestem załamany. Był, a teraz już go nie ma. Zadzwoniłem na pogotowie. Przyjechali, zrobili mu test. Szybko się okazało, że wynik jest pozytywny. Musiałem zarazić się od taty, bo też miałem wirusa. Leżeliśmy z ojcem na jednej sali przez jakieś cztery dni. Ojciec się dusił, nie mógł oddychać, nawet jak był podłączony do tlenu - relacjonował ostatnie chwile pana Stanisława jego syn, Marcin.
Źrodło: “Chłopaki do wzięcia”