Cezary Kucharski o magistrze Lewandowskim: Robert wcale nie studiował w Łodzi
Były menedżer Roberta Lewandowskiego jest pewien, że piłkarz nie mógł kilka lat temu zdobyć tytułu magistra na łódzkiej uczelni. Jedna z jego rzekomych wykładowczyń potwierdziła, że nigdy go nie widziała na oczy, mimo że ten rzekomo zdał u niej dwa egzaminy.
Podejrzane dyplomy z łódzkich uczelni
Aby uprościć całą sprawę, na początek warto przedstawić jej główne postaci. Poza Robertem Lewandowskim i jego żoną Anną są to dr hab. Zbigniew D. i dr Barbara Mrozińska. Ten pierwszy to według śledczych jeden z głównych autorów tej afery. Pracował na uczelniach, na których Lewy miał zdobyć lewy dyplom. Dr Mrozińska też pracowała na jednej z tych uczelni i właśnie rzuciła na sprawę nowe światło.
Chodzi o wykształcenie magistra Lewandowskiego. Tytuł piłkarz ma - zdobył go w Wyższej Szkole Edukacji w Sporcie w Warszawie i sam się tym chwalił. Nie chwalił się natomiast nigdy innymi dyplomami, które rzekomo posiada.
Chodzi o tytuł licencjata, który miał zdobyć na Wyższej Szkole Edukacji Zdrowotnej i Nauk Społecznych w Łodzi oraz tytuł magistra, który miał zdobyć na Uczelni Nauk Społecznych. Ta pierwsza uczelnia już nie istnieje, pod jej dawnym adresem działalność prowadzi ta druga. W tej pierwszej Zbigniew D. był kanclerzem, w tej drugiej wykładowcą, a jego żona rektorem.
Tyle wiedzieliśmy już 3 lata temu, gdy sprawę jako pierwszy opisał Onet. Portal opisywał też, że w śledztwie przewijają się także nazwiska piłkarzy Arkadiusza Milika i Jacka Góralskiego. Szczególnie sensownie zaprzeczył wszystkiemu Góralski, który wyjaśnił, że nie mógł sobie załatwiać dyplomu uczelni, skoro nie ma nawet matury.
Sam Lewandowski też wszystkiego się wtedy wyparł. Stwierdził, że o swoich rzekomych dyplomach dowiedział się z publikacji Onetu. Uczelnia Nauk Społecznych z kolei stoi przy stanowisku, że Lewy u nich studiował i pozwała dziennikarzy Onetu. Potem zapadła cisza aż do teraz, gdy odezwała się wspomniana na początku dr Barbara Mrozińska.
Dowejko o zamachu w Pensylwanii: Trump jeszcze bliżej Białego DomuDr Barbara Mrozińska: Robert Lewandowski u mnie nie zdawał
“Robert Lewandowski kupił dyplom w prywatnej uczelni w Łodzi. Piszę to z całą odpowiedzialnością bo „ zdał” u mnie dwa egzaminy. O wszystkim dowiedziałam się w czasie przesłuchania jako świadek w tej obrzydliwej sprawie” - napisała na Twitterze naukowczyni. Dr Mrozińska jest socjolożką oraz prezeską prywatnej telewizji Toya w Łodzi. Na Uczelni Nauk Społecznych wykładała metodologię badań społecznych.
OBEJRZYJ PROGRAM “DONOSY” KUBY WĄTORA O SPRAWIE DYPLOMÓW ROBERTA LEWANDOWSKIEGO:
Na obu tych fikcyjnych egzaminach u dr Mrozińskiej Lewy dostał trójki. W internetowym systemie przy ocenach Lewego z jej przedmiotu nie było jej podpisu, czyli ktoś inny musiał te oceny wprowadzić bez jej wiedzy. Dr Mrozińska natomiast prowadziła papierowe listy obecności na swoich zajęciach i tam nie odnotowała Lewego. W rozmowie z Onetem mówi tak: — Gdyby zdawał u mnie egzamin, musiałby do mnie przyjechać. Tymczasem z karty jego ocen wynikało, że zaliczył u mnie dwa przedmioty, a takiej sytuacji na pewno nie było, zapamiętałabym tak znanego studenta.
Lewy miał zdobyć tę magisterkę w 2018 roku. Dr Mrozińska dodaje, że nie wie, czy sobie ją kupił, czy dostał, ale na pewno coś nietypowego się zdarzyło.
Cezary Kucharski: Lewy nie studiował w Łodzi
W to, że Robert Lewandowski nie uzyskał magisterki w Łodzi w normalny sposób, czyli chodząc na zajęcia, zaliczając egzaminy itd., nie wierzy też Cezary Kucharski. W latach 2010-2018 był menedżerem Roberta Lewandowskiego. Ich współpraca skończyła się w sądzie, gdzie Lewandowski oskarżył Kucharskiego o szantaż.
Jednak wtedy gdy piłkarz miał zdobyć w Łodzi wykształcenie, to właśnie Kucharski był jego menedżerem. Zapytaliśmy, czy przypomina sobie, by jego były podopieczny studiował w Łodzi. - Jestem w 100 proc. pewny, że Lewy tego dyplomu nie robił w tamtych latach. Na pewno byśmy o tym wiedzieli. Zajmowaliśmy się układaniem jego kalendarza pobytów w Polsce. Pamiętam, że były problemy, żeby Lewy spotkał się ze sponsorami, z którymi miał podpisane kontrakty. Jego mama narzekała mi, że Robert nie ma dla niej czasu. Nie sądzę więc, by w tym czasie jeździł do Łodzi i studiował - mówi Kucharski.
Gdy prowadził Lewandowskiego jako menedżer, zawodnik rzeczywiście studiował, ale we wspomnianej na samym początku uczelni w stolicy. - Wiedzieliśmy, że robił licencjat w Warszawie, nawet oprawialiśmy mu pracę licencjacką, więc wiedzielibyśmy gdyby studiował też w Łodzi. Ale to było fizycznie niemożliwe.
W rozmowie z Onetem informator dziennikarzy z organów śledczych znający kulisy tej sprawy zwraca uwagę na bliskich Lewandowskiego. - Motorem napędowym, żeby Robert szybko i bezboleśnie zdobył dyplomy w Łodzi, miała być jego żona Ania. (...) Okazją do zdobycia dyplomów stała się znajomość z łódzkim naukowcem Zbigniewem D. i jednocześnie działaczem piłkarskim, który w środowisku sportowców był znany z tego, że może załatwić m.in. świadectwa z uczelni, której był kanclerzem - wskazuje informator w rozmowie z Onetem.
- Znając Lewandowskiego, jego otoczenie, jego żonę, to dla mnie to jest wiarygodne, co piszą media. On mógł ten dyplom kupić, albo uzyskać w ramach jakiejś wymiany barterowej - podsumowuje Cezary Kucharski.
Postępowanie w sprawie lewych dyplomów toczy się od pięciu lat w Gdańsku. Łódzka uczelnia 3 lata temu pozwała Onet, który opisał proceder. To postępowanie też się jeszcze nie skończyło. Robert Lewandowski odmówił Onetowi odpowiedzi na pytania. Stwierdził, że opowie o wszystkim śledczym. Ci jednak na razie nie planują go wezwać na przesłuchanie.