Cała prawda o karpiu z Lidla. Zanim kupisz, koniecznie spójrz na etykietę
Ważna przestroga dla wszystkich, którzy chcą zawczasu kupić świąteczną rybę. Czasem nasz pośpiech może zupełnie się nie opłacić i zamiast zaoszczędzenia czasu i nerwów, tylko ich sobie przysporzymy. Dziś wie już to pani Anna, która nabyła w popularnym dyskoncie karpia. Problem w tym, że produkt miał krótką datę ważności, a napis na etykiecie zabraniał go mrozić.
Karp - wigilijny "pewniak" w wielu domach
Wielu z nas nie wyobraża sobie świątecznego stołu bez ościstego karpia, którego łuski wkładamy do portfeli, by nigdy nie były puste. Niestety, wizja długiego stania w kolejkach po niebotycznie drogą rybę w dzień Wigilii mocno zniechęca, dlatego zapobiegliwi już kilka tygodni wcześniej ruszają na sklepowe łowy.
Okazuje się jednak, że nie zawsze jest to dobra strategia, a już zwłaszcza, gdy nie należymy do zbyt spostrzegawczych i przewidujących osób. Wystarczy chwila nieuwagi, by zamiast cieszyć się wigilijną potrawą z bliskimi, wylądowała ona w koszu lub na patelni, ale na długo przed Bożym Narodzeniem.
"Za gapowe się płaci"
Historia pani Anny pokazuje dobitnie, że wiele jest prawdy w przysłowiu "za gapowe się płaci" . Kobieta opisała dokładnie, co przydarzyło jej się w tym roku podczas przygotowań do świąt, licząc na to, że ostrzeże innych przed bezrefleksyjnym szałem zakupów. Swoją wiadomość wysłała do administratora facebookowego profilu "Scyzoryk się otwiera - satyryczna strona Kielc".
- W Lidlu kupiłam dwa piękne filety z karpia i płat karpia. To dwa różne produkty, w różnych cenach. Filety są dość drogie, za dwa zapłaciłam ponad 80 zł , ale to ryba już oprawiona, oczyszczona, gotowa do przyrządzania - rozpoczyna nieuważna klientka.
W dalszej części wpisu można przeczytać, że będąc już w domu kobieta dopatrzyła się na etykiecie, iż zakupiony karp wcale nie jest świeży, lecz rozmrożony, co oznaczało, że nie można go już ponownie zamrozić . Tymczasem data przydatności do spożycia jasno wskazywała, że filety są ważne jedynie do 17 grudnia . Na Wigilię z pewnością by się więc nie nadawały.
Rozmrożony karp w Lidlu
Dzień po dokonaniu feralnego zakupu, autorka wpisu wróciła do sklepu, chcąc zwrócić rybę, ale w odpowiedzi usłyszała, że nie jest to wykonalne.
- Pan kierownik, z którym rozmawiałam, powiedział, że to niemożliwe, że musiałby robić pomiary temperatury filetów, że nie wie jak były przechowywane i że nie mógłby ich wprowadzić ponownie do sprzedaży -zrelacjonowała.
Jak jednak zaznaczyła, mimo iż było jej przykro, incydent ten dał jej nauczkę, że zawsze uważnie trzeba czytać etykiety. Dzięki temu mogła przecież oszczędzić sobie i nerwów, i rozczarowań.
- Nie mogę powiedzieć, że czuję się oszukana, ale zwyczajnie zrobiona w konia, a raczej w karpia . A wystarczyłoby wprowadzić do sprzedaży zamrożone filety albo napisać na ladzie chłodniczej kartkę, że to towar rozmrożony, do szybkiego spożycia - podsumowała.
Burza w komentarzach
Rozgoryczona kobieta liczyła pewnie na zrozumienie wśród internautów, ci jednak byli dla niej wyjątkowo surowi . Większość z nich pisało, że to wina kobiety, iż nieuważnie dokonała zakupu i że nie powinna mieć pretensji do innych, ale do siebie.
- Etykiety zawsze się czyta, sprawdza datę i jeśli ma się w planach mrożenie, to i trzeba sprawdzić czy można - napisał pod postem jeden z internautów. - Data spożycia jest na opakowaniu, więc o co chodzi? - pytał drugi. Pani Anna z pewnością nie popełni już kolejnego podobnego błędu i teraz o wiele bardziej świadomie będzie dokonywała zakupów. Szkoda tylko, że aby do tego doszło, musiał ją spotkać poważny zawód.
Artykuły polecane przez Goniec.pl:
-
Ksiądz przyduszał ucznia do ławki i krzyczał, że ma "przeprosić Pana Boga". Wszystko się nagrało
-
Co widzisz na obrazku? Prosty test ujawnia prawdę o twojej osobowości
-
Ksiądz z TikToka skrytykowany za słowa o pieniądzach. Nagranie wywołało burzę w sieci
Źródło: Goniec.pl