Artur Barciś był na granicy śmierci, cudem przeżył. Przejmujące wyznanie uwielbianego aktora
Artur Barciś ledwo uszedł z życiem, o czym opowiedział w rozmowie z portalem "Viva!". Legendarny Norek z "Miodowych lat" podzielił się wspomnieniami o chorobie, która niedawno sprawiła, że jego przyszłość wisiała na włosku. Na szczęście mógł liczyć w tym trudnym czasie na wsparcie ukochanej żony.
Artur Barciś walczył o życie
Artur Barciś należy do najbardziej lubianych w Polsce aktorów i duża w tym zasługa ról, które miał okazję zagrać. Starsi widzowie pamiętają go zapewne jeszcze jako pana psa Pankracego, a dziś kojarzony jest głównie za sprawą wcielenia się w Tadeusza Norka z serialu "Miodowe Lata". Aktor wzbudza ogromną sympatię i trudno sobie wyobrazić, że przeżył prawdziwy dramat.
Artur Barciś w najnowszym wywiadzie dla "Vivy" zdobył się na mocne wyznanie i opowiedział o chorobie, która niedawno sprawiła, że zaczął bać się o swoje życie. Aktor bardzo ciężko przeszedł zakażenie koronawirusem i chociaż wiele osób przechodzi chorobę bezobjawowo, to od czasu do czasu zdarzają się ciężkie i bardzo ciężkie przypadki. Tak było właśnie z Arturem Barcisiem.
"Chłopaki do wzięcia". Ryszard "Szczena" Dąbrowski zostanie bezdomny? Jego dom nagle zniknąłPopularny aktor bardzo ciężko przeżył zakażenie
- Pamiętam moment, kiedy uświadomiłem sobie, że mogę umrzeć. Tak szybko… Zawsze myślałem, że będę żył długo, bo moja babcia żyła 96 lat, a mama właśnie świętowała 90. urodziny. Liczyłem na dobre geny, poza tym regularnie się badam - wyznał w rozmowie z "Vivą!" Artur Barciś.
- Nagle COVID spowodował, że znalazłem się na granicy, i nie wiedziałem, w którą stronę popchnie mnie los. Byłem sam w domu. Leżałem w barłogu, potwornie się pociłem, ale nie miałem siły, żeby zmienić pościel. Nie spałem pięć dób. Na szczęście dzięki komórce Beba cały czas była przy mnie - opowiada aktor, któremu szczęśliwie udało się pokonać zakażenie koronawirusem.
Artur Barciś przestrzegał przed chorobą. Sam padł jej ofiarą
- To co przeżyłem, opisałem w wierszu. Wydawało mi się, że powinienem to zrobić w takiej formie. Nie chciałem nagrywać wcześniej, gdy byłem w bardzo złym stanie, żeby nie epatować swoją fizycznością. Dopiero teraz wszystko zmierza ku lepszemu. Chciałem dać jakieś świadectwo ku przestrodze […] Mogę ostrzegać, robiłem to przez 10 miesięcy na kanale YouTube lub na Facebooku.
Chciałem przestrzec ludzi, że może ich coś takiego spotkać. Nie przypuszczałem, że spotka to mnie, bo bardzo się pilnowałem, przestrzegałem wszelkich procedur, ale okazało się, że to może nie wystarczyć - wspominał Artus Barciś w rozmowie z portalem Onet.pl.
Źródło: Onet.pl, Viva.pl