Anna Wendzikowska ostro o TVN, oskarża stację o mobbing. „Byłam poniżana i gnębiona, miałam myśli samobójcze”
Anna Wendzikowska pracowała w TVN niemal 15 lat. Równy jubileusz miałby miejsce we wrześniu tego roku, jednak już miesiąc wcześniej dziennikarka poinformowała o rezygnacji z dalszej pracy w „Dzień dobry TVN’. Minęło kilka tygodni, aż wyjawiła prawdę o powodach swojego odejścia. 41-latka zamieściła obszerny wpis, w którym oskarżyła byłego pracodawcę o mobbing. Podała liczne przykłady. Mocne!
Anna Wendzikowska: „Byłam poniżana, gnębiona”
Dziennikarka zdecydowała się na szczere wyznanie, w którym opisała swoje ponure doświadczenia z pracy w TVN. Przyznała, że do polskiej telewizji trafiła po czteroletniej pracy na Wyspach, skąd przywiozła nie tylko zawodowe umiejętności, ale również zupełnie inne standardy dotyczące relacji pomiędzy szefostwem a pracownikami. Przyznała, że w związku z niezbyt miłą atmosferą czuła wielką niesprawiedliwość. „ Potem się cichnie…” – rzekła złowrogo, po czym dodała:
– Byłam poniżana, gnębiona, codziennie drżałam o pracę. […] Byłam traktowana, jak dziewczynka z podstawówki, którą co chwilę bije się po łapkach za każde niedociągnięcie . […] Kiedy zdjęto z anteny moje wejścia w studio, usłyszałam: " sorry Anka, nie oglądasz się ". Pomyślałam cóż, trudno, chodzi o dobro programu – pisała na Instagramie.
Gdy potem spostrzeżenia kierownictwa porównała do rzeczywistych wyników oglądalności, uświadomiła sobie, że była okłamywana . Gdy bowiem pojawiała się na ekranie, wykres pikował w górę. – Wtedy usłyszałam, że oglądalność nie jest najważniejsza – wspomina.
Anna Wendzikowska narzeka na nadmiar obowiązków
Dziennikarka przyznała, że o mobbingu w pracy mogłaby napisać książkę . Stwierdziła, że nigdy nie była traktowana sprawiedliwie . W porównaniu do innych pracowników stacji, wobec niej stosowano o wiele surowsze kryteria. Wielokrotnie sygnalizowała, że ma za dużo obowiązków i prosiła o pomoc w realizacji swoich materiałów, jednak bez skutku.
– Jeśli mój materiał nie był gotowy na 48 godzin przed emisją, z nagranym tłumaczeniem, podpisami, to spadał z emisji, a ja nie dostawałam pieniędzy. Dla porównania inni reporterzy kończyli swoje materiały w ostatniej chwili, czasami późno w nocy, tuż przed porannym programem. Czy to mobbing? Teraz wiem, że tak. Wtedy sądziłam, że to, co mi się przytrafia, to moja wina, że jestem zła, nieudolna, trudna, że może, jeśli bardziej się postaram, to wszystko będzie pięknie, a problem zniknie. Nie znikał, było coraz gorzej. Na zewnątrz wyglądało to tak pięknie. "O co ci chodzi? Byłaś na Oscarach". I tym bardziej czułam, że nie mogę nic powiedzieć. Byłam w błędnym kole – opowiadała.
Anna Wendzikowska narażała ciążę, bo bała się utraty pracy
Rzekoma ofiara mobbingu stwierdziła, że do Los Angeles służbowo musiała polecieć trzy tygodnie przed porodem. Z tej okazji była zmuszona do uzyskania pisemnej zgody lekarza. – Cały lot siedziałam, jak na szpilkach. Bałam się, że urodzę w samolocie – wyznała.
– Wróciłam do pracy sześć dni po porodzie. Nie wiedzieliście, jak bardzo bałam się, że ciąża będzie idealnym przykładem, żeby się mnie pozbyć. A ja potrzebowałam tej pracy, a przynajmniej wtedy, w burzy hormonów, tak właśnie myślałam. Bo byłam sama i miała dwójkę dzieci na utrzymaniu... – żaliła się.
Anna Wendzikowska miała myśli samobójcze
Bywalczyni licznych filmowych gal poskarżyła się, że w dalszym ciągu cierpi na depresję. Opowiedziała o niej już jakiś czas temu, jednak nikt nie wiązał jej aż w takim stopniu z problemami w pracy. O szczegółach tego wyznania pisaliśmy w artykule poniżej.
Okazuje się, że schorzenie natury psychicznej powodowało u żurnalistki objawy, które mogły skończyć się tragicznie . Borykała się z myślami samobójczymi.
– Pamiętam, jak się zastanawiałam czy skok z piątego piętra, na którym mieszkam, załatwi sprawę, czy trzeba jednak wejść wyżej. Wpisałam w Google: "z którego piętra trzeba skoczyć, żeby..." Przeraziło mnie, ile jest w Internecie pytań na ten temat. Czuję potworny wstyd, pisząc o tym […] – ujawniła.