Aktor "Kogla Mogla" przyszedł na własną stypę. Najbliżsi byli pewni, że nie żyje
Aktor z “Kogla Mogla” uznany był za zmarłego, jednak niedługo później okazało się, że wcale nie umarł. Co więcej, przyszedł na swoją własną stypę. Zdzisław Wardejn długo nie opowiadał tej historii, jednak gdy ujrzała ona światło dzienne, na jaw wyszła ogromna pomyłka.
Zdzisław Wardejn i "Kogel Mogel"
Aktor zadebiutował na dużym ekranie w filmie “Przeciwko Bogom” Huberta Drapella. Znany jest również z roli Romana Dolnego w “Och, Karol” oraz Remka w “Komedii małżeńskiej”, jednak największą sławę przyniosła mu postać Mariana Wolańskiego w “Koglu Moglu”. To wtedy widzowie pokochali go najbardziej.
Mimo swojego dojrzałego wieku Zdzisław Wardejn wciąż jest aktywny zawodowo. Aktualnie fani mogą go oglądać w “Koniec świata, czyli Kogel Mogel 4” . Widzom znany jest także z takich ról jak właściciel teatru w “Vabank” czy proboszcz w “Bożym ciele”.
Zdzisław Wardejn i dramatyczne wydarzenie w jego życiu
Aktora spotkało dramatyczne wydarzenie. Zdzisław Wardejn spowodował wypadek, w którym zginęły dwie osoby . Mężczyzna mówił, że nie chce już żyć i prosił o najwyższy wymiar kary. Sąd wziął jego skruchę pod uwagę i skazał go na cztery lata pozbawienia wolności. Wardejn jednak opuścił więzienie po dwóch latach za dobre sprawowanie.
W ostatnim czasie powiedziałem w sądzie, że proszę o najwyższy wymiar kary. Bo nie chciałem już żyć - powiedział w wywiadzie dla “Na żywo”.
Zdzisław Wardejn uznany za zmarłego
Aktor, jak twierdzi, znalazł się w złym miejscu i złym czasie. Podczas buntu robotników Wardejn został aresztowany na kilka dni. Jego rodzina nie miała z nim kontaktu i nie wiedziała co się z nim dzieje. Matka zaczęła poszukiwania i omyłkowo zidentyfikowała ciało swojego syna w jednej z kostnic. Stwierdziła, że posturą jest bardzo podobny do Zdzisława, natomiast twarzy nie mogła zobaczyć, gdyż była w bandażu.
Była przekonana, że zginąłem i postanowiła mnie pochować - powiedział mężczyzna dla Plejady
Po trzech dniach Wardejn wrócił z aresztu i zastał swoją rodzinę opłakującą jego śmierć. Na początku nie chcieli go wpuścić do domu, nie wierzyli, że to on. Ojciec chrzestny przytulił go na jego widok i zaczął płakać. Przez dwa miesiące gwiazdor był uznany za nieżywego. Chwilę zajęło, by oficjalnie przywrócić go do życia. Konieczna była rozprawa sądowa, kwestionująca akt zgonu.