Agnieszka Włodarczyk ofiarą internautów. Oberwało jej się za to, że zawiozła syna na SOR
Agnieszkę Włodarczyk spotkała ostatnio bardzo trudna sytuacja. Po zaleceniu lekarza musiała udać się z synem na SOR. Teraz internauci oburzyli się, że tym sposobem zabrała miejsce innym chorym dzieciom. Aktorka nie pozostała wobec tych zarzutów obojętna i podkreśliła, że taka była decyzja lekarza pierwszego kontaktu. "Leczymy się głównie prywatnie, ale czasem potrzebna jest natychmiastowa pomoc" – napisała na profilu na Instagramie.
Agnieszka Włodarczyk przeżyła bardzo trudne chwile. Wylała się na nią fala krytyki
Agnieszka Włodarczyk wraz z synem przeszli bardzo trudne chwile. Aktorka udała się z dzieckiem na ostry dyżur , ponieważ, jak wyjaśniła we wpisie na Instagramie, jej syn od kilku dni nic nie jadł i lekarz polecił udanie się na SOR. Po tym jak celebrytka podzieliła się swoim doświadczeniem w mediach społecznościowych, zamiast słów wsparcia, wylała się na nią fala ostrej krytyki.
Agnieszka Włodarczyk pokazała kilka wiadomości od internautów, którzy napisali jej m.in., że zajmuje w ten sposób kolejkę i uniemożliwia pomoc “dzieciom po wypadkach, ze złamanymi kończynami czy rozbitą głową” oraz że przez takie zachowania w systemie opieki zdrowotnej “nigdy się nie polepszy”. Celebrytka postanowiła odnieść się do oskarżeń i wyjaśniła, dlaczego musiała zabrać dwuletniego Milana na ostry dyżur.
Dwuletni syn aktorki trafił na SOR
Aktorka zaznaczyła jak ważne są odpowiedzialność i troska za dziecko. - Jeśli nie dotrzymam swoich obowiązków, albo zlekceważę jego stan zdrowia, konsekwencje mogą być tragiczne – napisała we wpisie na Instagramie.
- Dlaczego SOR? Bo takie miałam zalecenie od lekarza, z którym jestem w kontakcie. Powiedział, cytuję: » Jeśli byłoby to moje dziecko, nie czekałbym do jutra na wizytę u pediatry, pojechałbym natychmiast na SOR. To nie jest normalne, żeby mały człowiek trzy dni nie jadł «. Więc posłuchałam. Trzeba słuchać mądrzejszych – podkreśliła.
Agnieszka Włodarczyk odpowiedziała na zarzuty internautów
Ponadto celebrytka wyjaśniła, jak wygląda pomoc dzieciom na ostrym dyżurze i zaznaczyła, że nikomu nie zabrała miejsca. - Tam jest podział na dzieci, które wymagają natychmiastowej pomocy, i na takie, które mogą poczekać w kolejce. My czekaliśmy sześć godzin. Nikomu nie zabieram miejsca.
Aktorka nie kryła swoich emocji: - Leczymy się głównie prywatnie, ale czasem potrzebna jest natychmiastowa pomoc. I mam myśleć wtedy o tym, że jest zły system i że zabieram komuś miejsce? Ja też płacę ZUS, na Boga! (..) To, że nie publikuję tutaj (nie będę pokazywać syna w takim stanie), jak płacze z bólu, nie znaczy, że tego nie ma. To moje dziecko i będę się o nie troszczyć, jak najlepiej potrafię.