"Wujek zostawił ciotkę dla jędrnej sąsiadki." Nie do wiary, co ciocia Malwina robiła przez 10 lat
Pewien mężczyzna niespodziewanie zaginął, jednak jego ukochana wciąż wierzyła, że kiedyś wróci. Gdy pewnego dnia prawda o zniknięciu wyszła na jaw, doszło do nagłego zwrotu akcji. Takiego obrotu spraw nie wymyśliłby nawet Machiavelli. Co dokładnie się wydarzyło?
Zostawił ciotkę Malwinę z dnia na dzień. Szukała go cała wieś
Choć to prawdziwa historia , trudno wyobrazić sobie lepszy scenariusz na finał tego obyczajowego dramatu. O losach swojego wujostwa na łamach portalu Kobieta.pl opowiedziała jedna z czytelniczek. W wyjątkowo barwny sposób zdradziła, jak j edna decyzja mężczyzny zmieniła kolejne lata życia jej ciotki Malwiny.
Swoją krewną starała się odwiedzać jak najczęściej już za młodych lat. Wspomnienia z dzieciństwa z jej idyllicznego domku na peryferiach zamykają się w słonecznych kadrach ze zbioru jabłek, robieniu z nich przetworów i wspólnym spędzaniu czasu ze zgodnym, zdawałoby się, małżeństwem. Tę sielankę niespodziewanie przerwało nagłe zniknięcie jej wujka, a dla pani Malwiny ukochanego męża. Pewnego dnia wybrał się na grzyby i od tej pory słuch po nim zaginął. Równie ciekawe było to, co od tej pory głosiła Malwina.
Ciotka Malwina naiwnie wierzyła, że wujek w końcu do niej wróci
Zakrojone na szeroką skalę poszukiwania, w których wzięli udział niemal wszyscy dorośli mieszkańcy wsi, spełzły na niczym. Policyjne śledztwo również nic nie dało i wujka pozostał nieodnaleziony. Rodzina miała kilka tez, jednak nikomu nie wydawało się prawdopodobne, że zaginiony nie żyje. W to, że wkrótce się odnajdzie i wróci, najbardziej wierzyła ciocia Malwina.
Dlatego dbała o sad, którym niegdyś zajmował się jej luby. Choć z każdym latem traciła siły, to mogła liczyć na pomoc bliskich. Nie wyobrażała sobie bowiem, aby zaginiony po powrocie zastał jabłonie w opłakanym stanie.
Kiedy Janek wróci, to jak mu wytłumaczę, że sad jest w opłakanym stanie? - z uporem maniaka prawiła ciotka, której słowa zacytowała czytelniczka portalu Kobieta.pl.
Kolejne lata mijały nieubłaganie, a jej wspomnienia z uroczych dziecięcych chwil stawały się coraz bardziej ulotne. Wciąż pamiętała, jak wujek czytał jej "Opowieści z Narni", więc podczas każdej wizyty oprócz pomocy przy sadzie starała się znaleźć także chwilę na jakąś lekturę. Pewnego poranka zaszła do domowej biblioteki i sięgnęła po jedną z książek. Znalazła tam skrzętnie ukrytą kartkę, a jej treść momentalnie zmroziła jej krew w żyłach.
Prawda po 10 latach wyszła na jaw. "Wujek zostawił ciotkę dla jędrnej sąsiadki"
Podniszczony egzemplarz wspomnianych "Opowieści z Narni" skrywał w sobie sekretny list, który wujek starannym i równym pismem napisał do porzuconej ciotki. Po tej lekturze stało się jasne, że dotychczasowa rzeczywistość była tylko ułudą, a prawda o nim jest o wiele gorsza, niż można było przypuszczać i w grę wchodzi zdrada.
Najdroższa Malwino, wybacz, że załatwiam to w ten sposób. Nie umiem, nie potrafię powiedzieć ci tego w twarz. Odchodzę. Nie chcę cię ranić, ale muszę pójść za głosem serca. Zakochałem się z wzajemnością. Irena spodziewa się dziecka. To ona jest miłością mojego życia. Mam nadzieję, że Ciebie wkrótce spotka to samo, i że będziesz umiała mi kiedyś wybaczyć. Janek - czytamy.
Kobieta zauważyła, że ciotka, która w tej samej chwili również pojawiła się w salonie, znaczącym wzrokiem dała do zrozumienia, że ten list przeczytała już wiele lat temu.
Teraz już wiesz, że t wój idealny wujek Janek był zdradliwym kłamcą i zostawił mnie dla jędrnej sąsiadki. Myślał, że zrobi dziecko tej lafiryndzie i mnie zostawi - skwitowała ciotka Malwina, jednocześnie dzieląc się wiedzą na temat jego drugiego życia.
Janek dopuścił się zdrady i mieszka z córką sąsiadów w Niemczech. Mają razem syna. Raz tylko do mnie zadzwonił, żeby mi to powiedzieć. Ale ja nie mogę się przyznać, że tak mnie zostawił samą. No bo wróci, prawda? - retorycznie i chyba trochę z przyzwyczajenia podsumowała.
Spodziewaliście się takiego zakończenia tej historii?
Źródło: prawdziwehistorie.kobieta.pl