Potężne problemy "Klanu", sąsiedzi mają dosyć ekipy filmowej i aktorów, a scenarzyści... przechodzą samych siebie
Serial "Klan" jest emitowany nieprzerwanie od 1997 roku. W ciągu tych lat produkcja borykała się z wieloma problemami - zarówno obsadowymi, jak i tymi związanymi z topniejącą oglądalnością. Najstarszej polskiej telenoweli zawsze udawało się przezwyciężać przeciwności, jednak tym razem jej przyszłość znów stanęła pod znakiem zapytania. Pojawił się bowiem kłopot, z którym trudno sobie poradzić. O czym mowa?
"Niezniszczalny Klan" do tej pory pokonywał problemy
Saga o losach rodziny Lubiczów ma wiernych fanów, jednak ich liczba ciągle się kurczy. Oglądalność telenoweli zmniejsza się z roku na rok, podobnie jak budżet. Od kilku lat aktorzy w ostatniej chwili dowiadują się, że będą mogli wziąć udział w kolejnych sezonach.
Pierwsze kłopoty "Klanu" pojawiły się już dawno temu, gdy z chorobą mierzyła się Agnieszka Kotulanka, grająca Krystynę Lubicz, jedną z głównych ról. Wówczas postanowiono, że postać zostanie uśmiercona. Tym razem sprawy nie będzie można rozwiązać w taki sposób. Do głosu doszła bowiem społeczność, która zdjęć do nowych odcinków serialu ma już serdecznie dość. Dlaczego?
Kolejne kłopoty "Klanu". Sąsiedzi mają dosyć
Choć losy Lubiczów, Chojnickich i ich krewnych kręcone są w warszawskim studiu, to ich rodzinny dom, który według scenariusza mieści się na stołecznej Sadybie, tak naprawdę zlokalizowany jest w innym miejscu. Willa "Renata" znajduje się w Podkowie Leśnej, a dotychczas (i przez poprzednie dwie dekady) właściciele wynajmowali nieruchomość TVP.
Okazuje się jednak, że sąsiedzi wybudowanej w latach 30. rezydencji nie zamierzają dłużej patrzeć na wozy realizacyjne tarasujące przejazd, pracowników technicznych i tłumy aktorów, którzy odwiedzają to miejsce. O tym, że owa ekipa nie jest tam mile widziana, media donosiły już rok temu. Wówczas w Podkowie Leśnej trwał remont uliczki prowadzącej na feralne osiedle, a przedstawiciele produkcji mieli trudność, by dostać się do pracy.
Problemem są teraz sąsiedzi, a nie oszczędności . Pojawiły się z ich strony protesty przeciwko produkcji. Niektórzy uważają, że powrót wozów realizacyjnych na świeżo wyremontowaną drogę szybką ją zniszczy i nie chcą się zgodzić na podpisanie niezbędnych pozwoleń. Bez nich ekipa nie ma niestety szans, by realizować w domu Chojnickich kolejne zdjęcia - ubolewa Anna Wiejowska z biura prasowego "Klanu" w rozmowie z Plotkiem.
To jednak nie wszystko, co spędza fanom przeboju TVP sen z powiek. Kolejną kwestią, która nie spotkała się z ich przychylnością, było zachowanie scenarzystów. Co dokładnie wzbudziło tę niechęć?
Scenarzyści "Klanu" wyśmiani
Osoby odpowiedzialne za scenariusz "Klanu" niewątpliwie muszą mieć fantazję i doskonałe rozeznanie w temacie, by spamiętać wszystko, co zdążyło wydarzyć się w serialu w ostatnim ćwierćwieczu. Niestety, ich kreatywność coraz częściej przeradza się w karykaturalne oblicze. Jakiś czas temu scenarzyści przekonywali widzów, że na willę Chojnickich spadł meteoryt, dlatego domownicy musieli przeprowadzić się do posiadłości doktora Pawła Lubicza.
Teraz wymyślono coś jeszcze bardziej absurdalnego. Bohaterowie przed kamerami zaczęli bowiem opowiadać, że w ściany ich domu wgryzł się groźny dla zdrowia grzyb zwany "gnilicą mózgowatą i stroczkiem". Krytycy złośliwie komentują, że nie tylko nieruchomość, ale także całą drużynę produkcyjną dopadła owa "gnilica", która sprawia, że w ich głowach kłębią się coraz gorsze pomysły. Jak sądzicie, czy natłok tych niepokojów ostatecznie wpłynie negatywnie na losy uwielbianej telenoweli?
Źródło: Plotek