Obozy koncentracyjne są milimetry od Twojej skóry
Dla 10 milionów Ujgurów strach jest elementem życia tak naturalnym jak wschodzące nad górami Tienszanu słońce. To mieszkańcy podbitego przez Chiny Wschodniego Turkiestanu, których chińskiemu reżimowi wciąż nie udało się ograbić z resztek narodowej tożsamości. Komunistyczna Partia Chin zabiera im więc to, co jest w stanie - bezpieczeństwo, godność, rodziny i życia, zastępując je przymusową sterylizacją oraz torturami w rządowych obozach. Tych, których jeszcze nie zamknięto, śledzą miliony ulicznych kamer.
Części Ujgurów udało się uciec z kraju. Trafili do Europy i żyją wśród nas.
Ultimatum wywiadu
Ekber Tursun nie widział swojej rodziny od 11 lat. On uciekł z Chin do Belgii, oni zostali w kraju. Przez ten czas wielokrotnie słyszał jednak ich łamiące się głosy, kiedy dzwonili do niego w otoczeniu uzbrojonych policjantów.
- Zmusili moją rodzinę, żeby zachęcała mnie do współpracy. Za ich pomocą chińskie służby nakłaniały mnie, żebym pracował jako szpieg. Chcieli, żebym informował wywiad Chin o innych Ujgurach i organizacjach zajmujących się Ujgurami w Europie. Mówili, że wtedy moja rodzina będzie bezpieczna, że wtedy wszystko będzie z nimi w porządku - opowiada.
Za działalność szpiegowską w Belgii Ekber mógłby trafić do więzienia nawet na 15 lat. Odmowa wiąże się jednak z wydaniem wyroku na jego rodzinę w Chinach.
- Kontaktowali się wielokrotnie. To trwało miesiącami, ciągle powtarzali to samo: “Możemy być przyjaciółmi, jeśli będziesz dla nas pracował. Zaopiekujemy się twoją rodziną. Dobrze to przemyśl”. Za każdym razem odmawiałem: “Nie, nie możemy być przyjaciółmi. Mam w Chinach prawdziwych przyjaciół, ale nie mogę się z nimi skontaktować. A wy pracujecie dla rządu, jesteście policją, chińskimi agentami. Nie możemy być przyjaciółmi. Nie chcecie mi nawet pokazać swoich twarzy, nie znam waszych prawdziwych imion, więc jak możemy się przyjaźnić?”. Odrzuciłem wszystkie propozycje.
- Nie zgodziłem się. Nie mogłem się zgodzić. Po pierwsze dlatego, że szpiegostwo jest w Belgii nielegalne, ale przede wszystkim dlatego, że nigdy nie mógłbym sprzedać moich braci. Nie zostanę zdrajcą. O swoje bezpieczeństwo się nie boję. Jestem w Belgii, tutaj nic mi nie mogą zrobić. Poinformowałem belgijskie służby, że próbowano mnie zwerbować do wywiadu. Ale wciąż boję się o bezpieczeństwo mojej rodziny. Jeśli jesteś poza Chinami, a Twoja rodzina została - nie są bezpieczni. Nawet jeśli są w domu, to nie są bezpieczni.
Posłuszeństwo Partii
Obawy Ekbera są uzasadnione. Już sam wyjazd do Belgii sprawił, że jego rodzicom natychmiast zabrano paszporty, aby nie mogli do niego dołączyć. Kraju nie opuszczą już nigdy. Nie oznacza to jednak, że w jego obrębie mogą czuć się bezpiecznie. Trafili na tak zwaną “listę osób do obserwowania”. Ich telefony są podsłuchiwane, a każdy ruch jest śledzony. W domu regularnie pojawiają się służby.
- Nie mogą nawet pojechać do innego miasta bez pozwolenia ze strony władz. Muszą tłumaczyć powody, dla których chcą się przemieszczać, wyjaśnić cel podróży i zadeklarować, kiedy wrócą. Wtedy mogą ewentualnie dostać pozwolenie na opuszczenie miasta - opowiada.
Jeżeli rodzice Ekbera spędzą resztę życia, będąc bezwzględnie posłusznym Komunistycznej Partii Chin, przeżyją. Wystarczy jednak jeden fałszywy ruch wyłapany przez niemal idealny system inwigilacji, aby trafili do tzw. “obozu reedukacyjnego”.
W obozach
- Jest wiele powodów, dla których ludzie trafiają do tak zwanych “obozów reedukacyjnych”.
Jeśli Ujgur w Chinach będzie kontaktował się z kimś poza krajem, może za to trafić do obozu. Jeśli Ujgur będzie się modlił w swoim własnym domu, może za to trafić do obozu. Jeśli skrytykuje rząd - trafi do obozu. Jeśli będzie często chodził do meczetu - trafi do obozu. Chiński rząd mówi nam o tym otwarcie - wylicza Ekber.
Chiny oficjalnie przyznają, że tzw. “obozy reedukacyjne” istnieją. Bez problemu można je również odnaleźć na mapach i zdjęciach satelitarnych.
- Według oficjalnej nomenklatury są to po prostu “ośrodki edukacyjne”, “ośrodki szkoleniowe”, które mają na celu “zreedukować naród, który zboczył ze ścieżki praworządności”, bo np. zbyt często bywa w meczecie - mówi nam dr nauk humanistycznych Martyna Kokotkiewicz, aktywistka na rzecz praw człowieka łamanych we Wschodnim Turkiestanie, autorka reportaży z historiami Ujgurów. - W rzeczywistości chodzi jednak wyłącznie o to, żeby zubożyć warstwę inteligencji i osób, które można nazwać wpływowymi Ujgurami.
Pranie mózgów
Według Ekbera, nie tylko cel istnienia tych ośrodków różni się od oficjalnego. Zupełnie inaczej wygląda również życie w nich. Obozy są piekłem na ziemi.
- Tam odbywa się pranie mózgów. Słyszałem historie świadków, którzy przeżyli obozy. Zanim dostaniesz jedzenie, musisz podziękować Xi Jingpinowi i Komunistycznej Partii Chin. Więźniowie przymusowo uczą się chińskiego i ideologii, mają zapomnieć o swojej ujgurskiej tożsamości i własnej religii. Mają zapomnieć o wszystkim. Są przesłuchiwani i torturowani. Strażnicy ich biją. Według tych, którzy przeżyli, ujgurskie kobiety są nie tylko gwałcone – je się sterylizuje. Zarówno kobiety, jak i mężczyzn zmusza się do przyjmowania leków i nikt nie wie, nikt nie może nawet spytać, co to za leki. Sterylizacja jest sposobem na zatrzymanie narodzin ujgurskich dzieci , kontrolowanie populacji. Za 5, może 10 lat nieliczni Ujgurowie, którzy zostaną, będą zabici lub wywiezieni do innych części Chin, żeby “wymieszać się” z tamtejszą ludnością. W ciągu 10, 20 lat nie będzie Ujgurów. Ci, którzy nie zostaną eksterminowani, będą zamknięci w obozach. Już teraz Ujgurki są i dalej będą zmuszane do małżeństw z Chińczykami - relacjonuje Ekber Tursun.
- Ciała ofiar obozów nie są zwracane rodzinom, tylko palone. W Axu (rodzinne miasto Ekbera - przyp. red .) jest obóz. Obok niego znajduje się szpital, a nieopodal szpitala – krematorium. Ujgurzy trafiają tam, wycina się im organy, które sprzedaje się w innych częściach Chin lub za granicą. Następnie palą ich zwłoki w krematorium.
Po latach Ekber dostał kolejny telefon, tym razem z Rosji. Kiedy odebrał, w słuchawce usłyszał swojego brata. Po chwili odezwał się jednak inny głos. Ponownie zaproponowano mu “przyjaźń” w zamian za bezpieczeństwo rodziny. Choć wiedział, jak może się to skończyć dla jego bliskich, odmówił. Nie zgodził się również, kiedy znowu zadzwoniono do niego z jego rodzinnego domu. Wtedy ostatni raz rozmawiał z mamą.
- Powiedziała mi, żebym nigdy, pod żadnym pozorem nie wracał. Nawet jeśli stracą życie. Wie, co się ze mną stanie, jeśli wrócę. W Chinach jestem przestępcą.
Prymuska partii
Rayhan Asat jest prawniczką, pracuje w kancelarii adwokackiej w Stanach Zjednoczonych, skończyła Harvard. Zawsze była wzorową uczennicą i obywatelką. Ona i jej brat. A rząd Chin to doceniał.
- Chiny deklarowały różnorodność i pluralizm – a ja im uwierzyłam. Ale dyskryminacja zawsze była obok. Były stanowiska zawodowe dostępne tylko dla rodowitych Chińczyków Han . Policja bardziej nas pilnowała . Więc tak, te dyskryminacje zawsze istniały – ale ani ja, ani mój brat nie pozwoliliśmy im nas dotknąć. Uczyliśmy się, pracowaliśmy i staraliśmy się osiągnąć jak najwięcej w naszych zawodach. Udało nam się.
Wschodni Turkiestan w 1949 r. został przyłączony do Chin – zgodnie z konstytucją to autonomiczny teren. Chiny nazwały go „Sinciang”. „Sinciang” oznacza po chińsku “nowe terytorium”.
Od 1949 r. Chiny próbują asymilować swoje mniejszości: Ujgurów, Tybetańczyków czy Mongołów. Ale początkowo prowadzono politykę podtrzymywania tożsamości mniejszościowych i akcję afirmacyjną. Odejście od nich jest kluczową zmianą pod rządami Xi Jingpinga. Nasiliło się w drugiej dekadzie XXI w . Jeszcze dzieciństwo Rayhan i jej brata było szczęśliwe.
- Dorastaliśmy w ujgurskim środowisku. Wciąż mieliśmy wtedy wolność. Mogliśmy celebrować naszą kulturę i tradycję. To wielka spuścizna po naszych dziadkach i babciach.
Codzienne dyskryminacje
- Spacerowałam, wokół pełno Ujgurów, podchodzi do mnie starszy mężczyzna i mówi po prostu: “Witaj, córko” – i podaje mi rękę. Taki czuły, bliski sposób bycia we wspólnocie, jakbyśmy wszyscy byli rodziną. Uwielbiałam wychodzić z moją rodziną na rodzinny obiad w restauracji. Tata zwracał się do kelnera: „Synu, co dla nas masz?”. Ten rodzaj szacunku pomiędzy członkami społeczności to coś, za czym głęboko tęsknię z życia w Sinciangu. Teraz moi sąsiedzi nie zwracają się do mnie: „Córko, zapraszamy na herbatę”. Wtedy to dla mnie była codzienność. Teraz już wiem, jakie to rzadkie.
Od 2014 r. w Chinach zakazany jest post, który Ujgurzy – jako muzułmanie – obchodzą w trakcie Ramadanu. Od 2017 r. nie można nazwać dziecka imieniem islamskim i nie można mieć brody. Wszystko to jest uznawane za „religijny ekstremizm”. Język ujgurski został zastąpiony językiem chińskim.
Rayhan z bratem długo tego nie odczuwali. Często byli przedstawiani przez chiński rząd jako modelowi obywatele. Zwłaszcza brat: gwiazda w świecie technologicznym, nadzieja Chin. I on też na tym korzystał. Został zatrudniony w Tencent, wielkiej firmie technologicznej. Często występował w mediach, był nawet nagradzany przez rząd. Pomagał dzieciom z niepełnosprawnościami, używał swojej platformy technologicznej i medialnej, by budować lepsze relacje z rządem i z ludźmi.
Obozy koncentracyjne w centrum świata
- W kwietniu 2016 r. mój brat przyjechał do mnie do USA. Spędzaliśmy razem trochę czasu, ale nie za wiele, bo wiedzieliśmy, że niedługo znów się zobaczymy, już na spokojnie. W czerwcu miałam obronę pracy dyplomowej, miał być na niej obecny. Ale nie dojechał. Nie było nikogo z mojej rodziny. Moi znajomi odbierali dyplomy, ich rodziny promieniały z dumy. A ja byłam zupełnie sama. Od tego momentu tak już pozostało.
Początkowo Rayhan bała się o tym mówić. Bała się, że w ten sposób sprowadzi na swoją rodzinę jeszcze więcej prześladowań. Ale w maju 2020 r. zaczęła kampanię na rzecz uwolnienia swojego brata.
- W końcu zrozumiałam, że moje milczenie nie pomaga. Od tego momentu minął rok, a ja zostałam aktywistką na rzecz praw człowieka. Nie planowałam tego, bo nigdy nie myślałam, że znajdę się w takiej sytuacji. Ludzie po prostu znikają w obozach koncentracyjnych. Nagle przestajesz mieć kontakt z najbliższymi sobie osobami. Zapadają się pod ziemię, ślad po nich ginie. Nic nie wiesz. Nie masz żadnego kontaktu, żadnej informacji. Nie wiesz, czy żyją, czy nie. Czy są torturowani, gwałceni, bici. Nic nie wiesz.
Czy brat jest teraz torturowany? A może mordowany?
Dwa miesiące temu Rayhan odkryła, że jej brat spędził trzy lata w obozie koncentracyjnym.
Obecnie prawdopodobnie został przeniesiony i przebywa w więzieniu.
Dowiedziała się o tym, gdy zobaczyła brata na filmie, na którym rząd chiński tłumaczy, że w obozach nie dzieje się nic złego, a zachodnie media kłamią.
- Wyglądał jak cień dawnego siebie. Był ekstremalnie chudy, stracił wiele kilogramów. Pojawiły się czarne punkty na jego twarzy. Podejrzewam, że to konsekwencja braku dostępu do słońca i niedożywienia. Może także tortur? Nie wiem, co się stało. Co oni mu zrobili?!
- Ludzie, którzy przetrwali obozy i z nich wyszli, opowiadają o torturach, podtapianiu, gwałtach i egzekucjach. Tracą tożsamość, są oddzielani od absolutnie wszystkich kontaktów z bliskimi i społeczeństwem. Rząd chiński zachowuje się jak sprawca przemocy domowej.
Kilku policjantów wchodzi bez zapowiedzi do twojego pokoju po północy
- Gdy ostatni raz odwiedzałam Pekin i Szanghaj, moja firma prawnicza zarezerwowała dla mnie nocleg. Po północy kilku mężczyzn wpadło do mojego pokoju. Zaczęli sprawdzać moje rzeczy i zadawać mi pytania. Nie mieli żadnego nakazu, nie uprzedzili. Byłam wtedy młodą kobietą. To było głęboko krzywdzące i w pewnym sensie traumatyzujące. Kilku policjantów wchodzi bez zapowiedzi do twojego pokoju po północy. To się powtarzało za każdym razem, gdy spałam w hotelu. Czułam się poniżona. Zwłaszcza że nie przyjechałam do Chin, by protestować. Przyjechałam, by zrobić wykład dla chińskich firm, jak robić biznes w Turcji. I chociaż cel tej podróży był tak jasny, w oczywisty sposób służący interesom Chin, a ja byłam wzorową obywatelką – oni i tak naruszyli moją prywatność.
Wtedy pomyślała: „Nie wrócę już do tego kraju. To nie mój kraj, już nie. Nie szanują mnie, nie traktują tak, jakbym była częścią tej społeczności. Mogę być najlepszą obywatelką w Chinach, ale jestem też Ujgurką – więc jestem gorsza. I będę dyskryminowana”.
Wołanie o pomoc
Rayhan w dniu naszej rozmowy przemawiała przed parlamentem litewskim. Wcześniej – przed brytyjskim.
- Moja działalność jest napędzana przez miłość do mojego brata. Nie przestanę walczyć, dopóki nie będzie wolny. Nie przestanę, choćbym miała poświęcić temu całe życie. Nie wyobrażam sobie, że nigdy go nie zobaczę, nie porozmawiam, nie przytulę go. Nie mogę się pogodzić z tym, że gdy żegnaliśmy się na lotnisku przed moim dyplomem, to było nasze ostatnie pożegnanie. Nie zgadzam się na to. Po prostu nie.
Pytamy, czy Rayhan ma kontakt z innymi Ujgurami.
- Chiny wytworzyły tak wielką przepaść między nami i tak nas podzieliły, że to niemal niemożliwe. A także wywołali w nas wątpliwości i podejrzenia wobec siebie nawzajem. Zawsze się boisz, że ktoś może być szpiegiem i próbować wyłudzić od ciebie informacje albo tobą manipulować. To się przecież zdarza, chiński rząd nie ma skrupułów, by niszczyć ludzi. Boję się, jestem bardzo uważna, nikomu już nie ufam. Przez to trudno nam się poodnajdywać.
- Z rodzicami też nie rozmawiamy o poważnych sprawach, o rządzie chińskim. Nie rozmawiamy nawet o moim bracie. Nasza komunikacja jest ograniczona do small talku - jak się czujesz, jak w pracy, jaka pogoda. Nie ma w niej pytania: gdzie jest nasz brat/syn? Czy w tej chwili jest torturowany, podtapiany, bity? Jakim prawem oni nam to robią? Boją się o nim rozmawiać. Boją się, bo mogą przez to sami trafić do obozu. Nie wiedzą o mojej działalności – i dobrze. Bo za tę wiedzę także mogliby trafić do obozu.
„Twoja matka nie żyje”
Dolkun Isa dowiedział się o śmierci matki 3 tygodnie po fakcie, od znajomego z Australii.
Próbował zadzwonić do rodzeństwa, ale bez skutku.
- Od 1994 r. nie mogłem przytulić mojej mamy – i już nigdy nie będę mógł tego zrobić.
Nie wie, jak wyglądały jej ostatnie chwile. Z kim je spędziła. Czy miała pogrzeb. Kto ją trzymał za rękę w momencie śmierci – i czy w ogóle ktokolwiek. Jak wyglądało jej życie przez ponad 20 lat. Rząd nie pozwalał jej korzystać z internetu, więc nie mieli kontaktu.
Wie jedno – zginęła w obozie koncentracyjnym.
„Twoja matka nie żyje przez ciebie” – mówiła jego siostra na udostępnionym przez Chiny nagraniu. On wierzy, że była do tego zmuszona przez chiński rząd – mówi tam w języku chińskim, a nie w ich ojczystym ujgurskim, którym się porozumiewali. „Mamy tu świetne życie, a ty jesteś kłamcą. Chiński rząd traktuje nas bardzo dobrze”.
- W XXI w. nie możesz zabić 20 mln ludzi w jedną noc. Więc Chiny robią to stopniowo, z wykorzystaniem prześladowań, strachu i inwigilacji. Nikt nie wie, ilu Ujgurów umarło. Tysiące? Setki tysięcy? A może miliony?
Jak zostałem terrorystą
Kiedy w 1994 r. Dolkun Isa żegnał się z mamą tuż przed ucieczką ze swojego kraju, nie wiedział jeszcze, że to ostatnie pożegnanie. W 2017 r. chiński rząd zabrał jego matkę do “obozu reedukacyjnego”, gdzie chwilę później zmarła. W tym samym czasie, w niewyjaśnionych do tej pory okolicznościach, życie stracił jego ojciec. Jego brat odsiaduje karę dożywocia . Gdyby Dolkun w porę nie uciekł z Chin, on też już dawno by nie żył.
Dziś Dolkun Isa jest prezydentem Światowego Kongresu Ujgurów, wiceprezesem Organizacji Narodów i Ludów Niereprezentowanych.
A także ściganym przez chiński rząd międzynarodowym terrorystą.
- W 1997 roku Chiny umieściły mnie na liście Interpolu, oskarżając o morderstwo. Nie terroryzm, tylko morderstwo. Ale w 2001 roku, 11 września światem wstrząsnął atak na World Trade Center. Wtedy chiński rząd uznał, że wykorzysta ogarniający świat lęk przed zamachami i polityczną nagonkę Stanów na muzułmanów . Walkę o prawa Ujgurów również uznał za terroryzm. Przed 2001 rokiem nigdy nie stawiali podobnych oskarżeń. Większość Ujgurów jest muzułmanami, więc terroryzm stał się idealną wymówką, aby nas prześladować. W ciągu jednej nocy staliśmy się terrorystami. Dziś jestem numerem 3 na chińskiej liście terrorystów.
- Kiedy byłem studentem, udzielałem się w organizacjach pro-demokratycznych, brałem udział w protestach antyrządowych. Wyrzucono mnie z uczelni, skazano na 4 miesiące więzienia. W 1994 uciekłem z Chin, a dwa lata później otrzymałem azyl polityczny w Niemczech. Rząd mówi, że jestem terrorystą – ale ja nigdy w życiu nie widziałem pistoletu na oczy. Moja jedyna broń to telefon i długopis - opisuje Dolkun.
Bezpodstawne oskarżenia o “ekstremizm religijny” i “terroryzm” to główny pretekst wykorzystywany przez CCP do uzasadnienia ludobójstwa przeprowadzanego na Ujgurach. Oskarżeni o terroryzm Ujgurzy nie mogą liczyć na uczciwy proces czy prawo do obrony. Takie zarzuty stały się narzędziem bezwzględnego szantażu. Dlatego wykorzystywane są nie tylko przez rząd, lecz także zwykłych obywateli.
- Zwykli Chińczycy mogą przyjść do Twojego domu i oznajmić, że chcą poślubić Twoją córkę. Nie możesz odmówić. Oczywiście, jeśli się kochają, to nie ma problemu. Ale jeśli twoja córka wcale nie chce go poślubić… Wystarczy donos, że nie chce poślubić rdzennego Chińczyka, bo jest nacjonalistką i terrorystką. Wtedy twoja córka trafi do obozu koncentracyjnego. Dlatego nie możesz odmówić. Wiele Ujgurek bierze ślub pod przymusem, tylko dlatego żeby uratować życie swoje i rodziny. Na nagraniach ze ślubów te dziewczyny są zalane łzami, często wyją z rozpaczy, ale godzą się na to, bo inaczej one i ich rodziny trafiłyby do obozu koncentracyjnego.
W obozach koncentracyjnych metody kontroli poczęć zostały rozszerzone. Ludzie, którzy wyszli z obozu, jednym głosem mówią o przymusowych sterylizacjach i aborcjach, a także gwałtach.
- Pamiętam, jak zwróciła się do nas o pomoc ofiara z obozu koncentracyjnego - opowiada Dolkun Isa - Była wewnętrznie pokiereszowana, ale wszystko w sobie chowała. Nie chciała mówić – powtarzała, że to ją zabije. Ją i całą rodzinę. W końcu wyznała nam z płaczem, że w obozie była gwałcona. „Jak mogę dalej żyć, kiedy mnie to spotkało?”. Zgodnie z tradycją gwałt wpływa na reputację zgwałconej, a także całej jej rodziny. Chiny to wykorzystują, by zamykać ofiarom obozów usta. Zdają sobie sprawę, że nawet jeśli ofiary wyjdą z obozów, to nikomu o tym nie powiedzą.
Inwigilacja absolutna
Pytamy Dolkuna o to, jak Ujgurzy stawiają opór Chińskiej Partii Komunistycznej. Kręci głową. “Wewnątrz kraju to niemożliwe”.
- Po demonstracjach w latach 80. aresztowano mnie i wyrzucono z uniwersytetu. Tyle. Nie zabito mnie. Dzisiaj to byłoby niemożliwe. Żeby zorganizować taki protest, ale żeby w ogóle o nim myśleć. Chiński rząd ma technologię rozpoznawania twarzy, rozpoznawania głosu. Ten system inwigilacji działa dosłownie wszędzie. Prawa człowieka są naruszane na całym świecie, w różnym stopniu. Ale to, co się dzieje z Ujgurami, jest na zupełnie innym poziomie. Od 2014 roku Xi Jinping wprowadził politykę ludobójstwa - opowiada.
- Na ulicy policja może cię zatrzymać i nie tylko wylegitymować. Mogą sprawdzić twojego smartfona. Jeśli znajdą tam cokolwiek związanego z religią, to masz problem. Duży problem. Ujgurzy nie mogą nawet zapuścić brody. Wewnątrz kraju nie da się stawić oporu.
Wszyscy są monitorowani 24 godziny na dobę. W samym Ürümqi, stolicy Wschodniego Turkiestanu, jest ponad 960 punktów monitoringu. Poza nimi są też kamery rozpoznające twarz i głos - dosłownie wszędzie. Ale to nie wszystko. Stworzono specjalne oprogramowanie do inwigilacji i śledzenia - IJOP. Musisz je pobrać, obowiązkowo. Jeśli policja sprawdzi twój telefon i nie będziesz go miał, będziesz mieć problem. Bo Chiny inwigilują cię wszędzie, każde twoje zachowanie, przez 24 godziny na dobę, gdziekolwiek jesteś.
Telefonu nie można po prostu wyłączyć lub zostawić. W 2019 roku w ciągu jednego dnia aresztowano 170 osób, które wyłączyły swoje telefony na ledwie dwie godziny .
Ze względów religijnych, monitorowanie posiłków Ujgurów jest dla Chińskiej Partii Komunistycznej szczególnie istotne.
- W 2017 roku wysłali 2 miliony członków partii do ujgurskich rodzin. Żeby żyli z nimi, sprawdzali, co mówią i co jedzą. Wspólnie przyrządzali i spożywali posiłki. Ujgurzy są muzułmanami, więc nie jedzą wieprzowiny i nie piją alkoholu. Ale nie mogą odmówić, jeśli proponuje im to członek Komunistycznej Partii Chin , który spędza z nimi cały czas. Kiedy poprosi cię, żebyś zjadł wieprzowinę, nie możesz odmówić.
Chińskie obozy koncentracyjne
Dolkun Isa nie używa sformułowania “obozy reedukacyjne”. Mówi o obozach koncentracyjnych, tak samo jak Rayhan. Nie boi się porównywać Chińskiej Republiki Ludowej do nazistowskiej III Rzeszy. Choć nigdy się nie spotkali, przekazywane przez niego opisy w wielu momentach są identyczne z tymi, które przekazali Ekber i Rayhan.
- Do obozów nie ma dostępu. Nasze jedyne informacje pochodzą z dokumentów, które wyciekły i od osób, którym udało się przeżyć piekło obozów. Ocalali opowiadali mi, jak wygląda życie w obozie. Codziennie wstajesz o 6 rano. Siadasz po turecku na betonowiej podłodze, nie możesz z nikim rozmawiać. Zaczynasz dzień od głośnego krytykowania samego siebie, mówienia co zrobiłeś źle . Obozy są po to, żeby wymazać twoją tożsamość narodową i nauczyć cię lojalności do partii i Xi Jinpginga. Musisz mówić po chińsku, język ujgurski jest oczywiście zabroniony. Na każdym kroku musisz pokazywać swoje oddanie i wdzięczność partii i Xi Jingpinowi.
- Warunki są okropne. Obiad to po prostu woda i trochę ryżu. Ale przed każdym posiłkiem musisz dziękować przywódcy i partii; mówić, że tylko dzięki nim dostałeś swoje jedzenie, że bez nich byś umarł. Rozmawiałem z człowiekiem, który w obozie spędził 8 miesięcy. Na jego oczach zmarło ponad 20 osób. Wszyscy ocalali mówią o egzekucjach, torturach i gwałtach. Nikt nie wie, ile spędzi w obozie. Może rok, może dziesięć lat, może tylko dwa miesiące. Nie masz żadnego kontaktu z rodziną, twoja rodzina nawet nie wie, gdzie jesteś.
Do obozów trafiają niemal wyłącznie dorośli. Brutalne rozdzielanie rodzin to w Sinciangu codzienność.
- Są dzieci, które zostały same, bez opieki, bo ich rodziny trafiły do obozów. Od 500 tysięcy do nawet miliona ujgurskich dzieci zostało pozbawione rodzin i przeniesione do innych części Chin, gdzie są indoktrynowane. Zmieniono im imiona i odebrano tożsamość.
“Nigdy więcej do nas nie dzwoń”
Abdurehim Gheni od poniedziałku do piątku pracuje jako nauczyciel chemii w Holandii. Poza tym, każdą wolną chwilę poświęca, aby protestować przeciwko działaniom chińskiego rządu.
- 23 maja 2017 r. po raz ostatni rozmawiałem z moim tatą. Powiedział, że zadzwoni do mnie na nadchodzący Ramadan, 2 tygodnie później, Zadzwoniłem podczas Ramadanu, nie odebrał. Próbowałem dzwonić do wszystkich krewnych ze Wschodniego Turkiestanu - ale nikt nie odbierał. O północy starszy brat wysłał mi wiadomość: “Nigdy więcej do nas nie dzwoń ani nie wysyłaj wiadomości”.
Przez kolejne miesiące Abdurehim próbował się z nimi kontaktować. Bez skutku. W sierpniu 2017 r. próbował do nich dotrzeć przez znajomego, który pojechał w podróż biznesową do Pekinu. Ale kiedy udało mu się odnaleźć jego rodzinę, najstarszy brat powiedział: “Przekaż Abdurehimowi, żeby więcej do nas nie dzwonił albo będziemy mieć przez niego problemy” . Potem telefon zawsze był zajęty albo po odebraniu natychmiast się rozłączano.
- To wtedy rozpocząłem moje protesty w różnych miastach Holandii. Stałem przed budynkiem parlamentu, ambasadą Chin, wysyłałem listy do Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Holandii, by dotrzeć do rządu Chin i do ambasady . Psychicznie to dla mnie bardzo trudne. Protestowanie pozwala mi wyrzucić z siebie te wszystkie emocje i stresy. To jak proces odzyskiwania zdrowia psychicznego. Gdy protestuję, zawsze czuję ulgę, oczyszczenie. W ten sposób stabilizuję swój stan psychiczny.
Ambasada zebrała wszystkie informacje o członkach rodziny Abdurehima. I cisza.
- Napisałem ponownie do Ministerstwa Spraw Zagranicznych, ale nie otrzymali żadnej odpowiedzi od chińskiej ambasady. Obiecali, że będą próbowali dowiedzieć się czegoś więcej. I że dla nich to kwestia priorytetowa.
Nie zrobili nic.
Pierwsze aresztowanie
W sierpniu 2020 r. Abdurehim protestował przed ambasadą chińską. Próbował wejść do budynku, by przekazać list do chińskiego rządu, ale zatrzymał go strażnik. Przyjechała policja, Abdurehim został aresztowany. Po dwóch godzinach spędzonych w areszcie wypuścili go z grzywną 1000 euro.
- Tego samego dnia zadzwonił do mnie młodszy brat. Nie rozmawiałem z nim prawie trzy lata. Powiedział, że ludzie z chińskiego rządu wpadli do naszego domu, po czym kazali mu do mnie zadzwonić i przekazać, żebym nie robił żadnych głupich rzeczy pod ambasadą Chin. Zapewniał, że wszyscy są bezpieczni, a jeden z moich braci został skazany na 7 lat więzienia. Poprosiłem, żeby pokazał mi innych członków rodziny – żeby dowiódł, że żyją. Powiedział: „Musisz współpracować z chińskim rządem, a wtedy będziesz mógł z nimi porozmawiać przez telefon”. Podejrzewam, że nie było ich w domu. A może nie było ich już nawet na świecie.
Kiedy zapytałem, czy inni członkowie rodziny są w więzieniu albo w obozie koncentracyjnym, obruszył się, że to absolutnie nie jest prawda i że rozpowszechniam nieprawdziwe informacje. Może był poinstruowany przez chiński rząd, jak ma mi odpowiadać.
“Nie wiem, czy żyje, czy został zabity”
- Gdy zadzwoniłem do brata i skonfrontowałem go z tym, że 5 członków naszej rodziny zostało skazanych – a nie tylko jeden, jak mi przekazał – był naprawdę zaskoczony. Nie wiedział o tym. Powiedziano mu, że tylko jeden brat jest w więzieniu. To był nasz ostatni kontakt. Do dziś nie mogę się do niego dodzwonić. Nie wiem, czy żyje, czy został zabity. Nie wiem nic o nim i mojej rodzinie.
Chiny nikogo nie dopuszczają do obozów. Ludzie tam po prostu znikają, kontakt się urywa. Czasem na zawsze. Ci, którym udało się przeżyć i zostali wypuszczeni, są stale monitorowani. Nielicznym udaje się porozmawiać o swoich przeżyciach i o tym, kogo spotkali w obozie.
Ujgurowie szukają swoich bliskich na propagandowych nagraniach.
- Niedawno rząd chiński wypuścił propagandowy film z obozów reedukacji, żeby udowodnić, że oskarżenia ze strony zachodnich krajów są nieprawdziwe, a obozy służą wyłącznie walce z terroryzmem. Poprosiłem, żeby pokazali mi film z moim bratem. Jeśli wciąż by żył albo był w obozie koncentracyjnym, rząd chiński pokazałby mi go, podobnie jak pokazali osoby publiczne w obozach koncentracyjnych na nagraniach. Zrobiliby to, by mi udowodnić, jak bardzo się mylę. Ale nie zrobili.
- Nigdy nie stracę nadziei. I nawet jeśli moja rodzina już zginęła, to wciąż tabuny ludzi są w obozach koncentracyjnych – i muszę im pomóc. Nawet jeśli nie mogę przywrócić życia członkom mojej rodziny, to czuję, że mam obowiązek walczyć o wyzwolenie milionów Ujgurów. Zrobić wszystko, by ocalić mój naród przed ludobójstwem. Nie dla siebie, tylko dla nich. Więc będę protestował, dopóki to się nie stanie.
Ich krew jest na Twoich rękach
Warszawę od Sinciangu dzieli 5 tysięcy kilometrów. Mimo to wyzysk i cierpienie Ujgurów codziennie nosisz na swojej skórze . Dosłownie.
- Większość Ujgurów, którzy znajdują się w obozach, jest również wykorzystywana do pracy przymusowej, dla różnych marek. Głównie dla przemysłu bawełnianego - mówi Dolkun Isa.
- Obok obozów znajdują się fabryki, w których muszą pracować więźniowie. Nie otrzymują żadnego wynagrodzenia - dodaje Ekber.
84% bawełny eksportowanej z Chin pochodzi właśnie ze Wschodniego Turkiestanu. To ⅕ całej bawełny na świecie. Koszulki, sukienki, spodnie - większość rzeczy, które masz w szafie, powstało z materiałów wytworzonych przez zamkniętych w obozach więźniów. Nie przez nisko opłacanych pracowników, jak często myślimy. Przez niewolników.
- 1,8 miliona Ujgurów jest obiektem przerażających nadużyć - przymusowej pracy, izolacji oraz sterylizacji. Te usankcjonowane przez państwo działania noszą znamiona ludobójstwa zarówno według Stanów Zjednoczonych, jak i ekspertów z zakresu praw oraz stanowią jedno z najcięższych mających obecnie miejsce przykładów łamania praw człowieka. Żaden biznes nie powinien opierać się na handlu ludzkim cierpieniem, dlatego tak ważne jest, żeby marki w Polsce i Europie całkowicie odcięły się od swoich związków z Sinciangiem - mówi nam Andy Wasley z Anti-Slavery International.
Według Australian Strategic Policy Institute ponad 80 firm, chińskich i międzynarodowych, korzysta z pracy przymusowej Ujgurów. Wiele firm ma fabryki w Chinach, bo produkowana tam bawełna jest tania i dobrej jakości.
Wśród firm, które pojawiały się w kontekście korzystania z krwawej bawełny znajdują się największe spółki odzieżowe świata, m.in. H&M czy Intidex. Ten ostatni holding ma w swoim portfolio takie marki jak Zara, Massimo Dutti, Pull&Bear, Stradivarius czy Bershka.
W 2020 roku zarówno H&M, jak i Zara potępiły pracę przymusową Ujgurów, odcinając się od niewolnictwa i krwawej bawełny.
- W Inditex stosujemy podejście zerowej tolerancji wobec wszelkiego rodzaju pracy przymusowej i stosujemy rygorystyczne zasady i działania, aby zapewnić, że nie ma ona miejsca w żadnym miejscu naszego łańcucha dostaw.
Doniesienia o niewłaściwych praktykach społecznych i pracowniczych w dowolnej części łańcucha dostaw odzieży i tekstyliów traktujemy niezwykle poważnie. Wiemy o wielu takich raportach zarzucających nadużycia społeczne i pracownicze w różnych łańcuchach dostaw wśród Ujgurów w Sinciang (Chiny), a także w innych regionach, które są bardzo niepokojące. W wyniku wewnętrznego dochodzenia możemy potwierdzić, że Inditex nie utrzymuje stosunków handlowych z żadną fabryką w Sinciangu - grzmiał Intidex w swoim oświadczeniu.
Chińskie srebrniki
Miesiące mijały. 22 marca Unia Europejska nałożyła sankcje na kilku chińskich urzędników i jedną firmę za łamanie praw człowieka. Kilka dni później ruszyła fala hejtu na H&M w chińskich mediach społecznościowych i bojkot ich sklepów w Chinach.
Oburzenie podsyciły komentarze celebrytów i grup na chińskiej platformie Sina Weibo. Liga Młodzieży Komunistycznej, która jest wpływową organizacją Partii Komunistycznej, napisała w poście na tej platformie do H&M-u:
„Chcecie zarabiać w Chinach, rozsiewając fałszywe plotki i bojkotując bawełnę z Sinciangu? Niedoczekanie!".
W oświadczeniu Armia Ludowo-Wyzwoleńcza nazwała stanowisko H&M „ignoranckim i aroganckim”.
Najwięksi sprzedawcy internetowi w Chinach usunęli H&M z wyników wyszukiwania i wycofali produkty H&M ze swoich witryn lub aplikacji mobilnych . Dwoje chińskich celebrytów zerwało umowy ze szwedzką marką. Państwowe media zaczęły regularnie atakować markę, która stała się jednak bohaterem w oczach Zachodu.
Zara dalej korzysta z bawełny tworzonej przy użyciu pracy przymusowej
Intidex wycofał się ze swojego oświadczenia błyskawicznie. 25 marca oświadczenie po prostu zniknęło ze strony firmy.
- Usunęli je przez prosty rachunek ekonomiczny - mówi Dolkun. - Dokładnie tak. Jeśli zarabiasz pieniądze i je tracisz - w porządku, rozumiemy to. Ale Ujgurzy tracą swoje życia. Życie nie może być mniej ważne niż pieniądze. Chiny mszczą się na firmach, wprowadzają odpowiednie sankcje. Dlatego te firmy nie wyrażają swojego sprzeciwu, usuwają oświadczenia. Ale firmy nie mogą myśleć tylko o pieniądzach i zysku. Muszą myśleć o życiu ludzi. Życie jest ważniejsze niż zyski.
- Z całą pewnością mogę powiedzieć, że Zara dalej korzysta z bawełny tworzonej przy użyciu pracy przymusowej.
- Może na każdym ubraniu na metce będzie się pojawiało: “Przy wyprodukowaniu nie użyto przymusowej pracy Ujgurów”? - mówi Rayhan. - Moda też może się stać narzędziem do obrony praw człowieka. Poza tym, musimy być świadomymi i uważnymi konsumentami. Wiemy, że bawełna z Chin jest zbierana w ramach przymusowej pracy. To fakt, że mamy do czynienia z wytworem niewolniczej pracy, niezależnie od tego, jakie to jest modne. Nie wyobrażam sobie, że ktoś się w tym czuje pięknie. To jakby nosić poplamione od krwi designerskie ubrania. Są alternatywy. Zara może przenieść swoje fabryki do Turcji. Jest tyle krajów, które mają naprawdę świetne materiały. I nie produkują ubrań przez niewolniczą pracę. To czas na reewaluację łańcucha produkcji ubrań. Jeśli nie będziemy na to naciskać, będziemy musieli czekać kolejne lata na to, żeby korporacje podjęły te drastyczne decyzje. To może kosztować życie tysiące osób.
„Grupa H&M jak zawsze szanuje chińskich konsumentów”
24 marca H&M China zamieściło post na chińskiej platformie Sina Weibo, zapewniając, że firma nie „reprezentowała żadnego stanowiska politycznego”.
„Grupa H&M jak zawsze szanuje chińskich konsumentów” – czytamy w oświadczeniu. – „Jesteśmy zaangażowani w długoterminowe inwestycje i rozwój w Chinach”.
H&M jest drugim co do wielkości detalistą odzieżowym na świecie pod względem sprzedaży - zaraz po Inditex. H&M ma 505 sklepów w Chinach kontynentalnych. Więcej jest ich tylko w Stanach Zjednoczonych.
H&M był chwalony przez międzynarodowe media za swoją bezkompromisową postawę w starciu z chińskim rządem i podtrzymywanie bojkotu bawełny pochodzącej ze Wschodniego Turkiestanu.
Postanowiliśmy skontaktować się z przedstawicielami H&M z prośbą o komentarz. Ku naszemu zaskoczeniu, odmówili. Kilka dni później poznaliśmy powody tej decyzji.
Oświadczenie H&M również zniknęło.
“Przyjaciele z Europy wiedzą, czym jest ludobójstwo”
W połowie maja Unia Europejska zawiesiła ratyfikację umowy inwestycyjnej z Chinami - zrobiła to w wyniku sankcji, które nałożyła na ten kraj w marcu. 25 maja minister spraw zagranicznych Chin Wang Yi skrytykował oskarżenia Unii Europejskiej o łamanie praw człowieka we Wschodnim Turkiestanie. Tłumaczył, że obozy mają zadania edukacyjne, a także służą zwalczaniu ekstremizmów. “Przyjaciele z Europy wiedzą, czym jest ludobójstwo” - dodał.
- To jest kampania dezinformacji. My nic nie wiemy, a skrawki, które do nas trafią, to zmanipulowane obrazy przekonujące nas, że jest pięknie - mówi Rayhan. - Skoro jest pięknie, dlaczego nikt nie ma wstępu do tych obozów? Dlaczego media są śledzone i kontrolowane, byleby niczego nie zarejestrowały? A jednocześnie, wszyscy są tam rejestrowani przez całą dobę przez rząd. Ale mamy wystarczające dowody, które wskazują na to, że jest tam przymusowa praca.
Na stronie Xinjiang Victims Database znajdują się zebrane dowody na łamanie praw człowieka wobec Ujgurów: listy, dokumenty, nagrania rozmów telefonicznych, oficjalne komunikaty, wyniki śledztw, a także bezpośrednie relacje od tych, którzy przetrwali obóz, i ich zdjęcia przed zesłaniem i po nim. W bazie ofiar znajduje się 15 886 osób.
Rayhan komentuje:
- To jest obóz koncentracyjny w środku świata. I nikogo to nie obchodzi. Dla mediów bardziej interesujące są stylizacje i ubrania gwiazd niż ludzie dręczeni w obozach. Ubrania, które są wyprodukowane z bawełny zbieranej przez współczesnych niewolników w obozach koncentracyjnych. Ubrania, które szyją kobiety i dzieci w walących się fabrykach w Chinach lub Bangladeszu.
W kwietniu Inditex został pozwany za używanie bawełny wyprodukowanej przy użyciu pracy przymusowej w Chinach . Skargę do paryskiego sądu złożyły trzy organizacje pozarządowe i Ujgurka, która była przetrzymywana w obozie.
- Inditex twierdzi, że nie ma żadnych powiązań z przymusową pracą w Sinciangu. Ale raport, który pokazaliśmy my i informacje przedstawione przez Workers Rights Consortium w Stanach Zjednoczonych pokazują oczywiste połączenia z dwiema jednostkami produkcyjnymi. Inditex twierdzi też, że nie ma żadnych powiązań z tamtym regionem. A to jest po prostu niemożliwe, biorąc pod uwagę wielkość tej firmy, wielkość jej łańcucha dostaw oraz udział Sinciangu w rynku produkcji i eksportu bawełny. Oni nie mówią “przyjrzymy się naszym łańcuchom dostaw i spróbujemy rozwiązać problemy”, tylko udają, że tego problemu nie ma - mówi nam Nayla Ajaltouni z Collectif Ethique sur l'étiquette (Clean Clothes France).
Polacy powinni rozumieć sytuację Ujgurów lepiej niż inni
Polaków od Ujgurów dzieli niemal wszystko: kultura, język, narodowość, pochodzenie, klimat. A jednak łączy nas jeszcze więcej. Choć ani razu o to nie spytaliśmy, każdy z naszych bohaterów widział bliskie podobieństwo między Polakami przed kilkudziesięcioma laty a obecnymi Ujgurami.
- Przeczytałem historię Polski. Była podbijana przez Niemcy, Austrię i Rosję. Ale Polska się nie poddawała. Stawiała opór. I udało jej się odzyskać niepodległość. Takie historie dają mi wiele nadziei, że i nam się uda. Jednego dnia i my wygramy, jak Polska - mówi Abdurehim.
Ekber podkreśla:
- Podczas II wojny światowej zamordowano wielu Żydów. Zmuszano ich do pracy przymusowej. Głodzono ich. Kobiety były gwałcone. Wszystko, co działo się wtedy, powtarza się dzisiaj. Praca przymusowa wtedy - praca przymusowa w chińskich obozach. Sterylizacja. Bicie, egzekucje na Ujgurach, tak jak kiedyś na Żydach. Naszą działalnością narażamy życia naszych rodzin i wiemy o tym. Ale jeśli będziemy milczeć, Chiny dalej będą to robić.
- Polska sama ma okropne doświadczenia z komunizmem - mówi Dolkun. - Polacy sporo wycierpieli przez komunizm. Strajkujący pracownicy ginęli w trakcie protestów. Więc Polacy i polski rząd powinni rozumieć naszą sytuację lepiej niż inni.
I dodaje:
- Przez ostatnie lata nikt nie mówił o Ujgurach. Zwykli ludzie, nawet politycy, nie mieli pojęcia o sytuacji Ujgurów. Chiński rząd cały czas stara się zamieść sprawę pod dywan. Bo im mniej osób wie o tym, co dzieje się z Ujgurami, tym dla nich lepiej.
Co Polska może? Wszystko
Łatwo odsunąć od siebie ten problem: “To nie dotyczy nas, po co się wtrącać w nie swoje sprawy“. I założyć koszulkę wyprodukowaną niewolniczą pracą w obozie koncentracyjnym.
- Wszyscy nosimy ubrania, na których jest krew. Milczenie jest zgodą na to. A cały świat milczy. Na metce koszulki widzimy cenę – zwykle bardzo niską. Ta niska cena jest osiągana za cenę niewolniczej pracy, pracy dzieci i przymusowej pracy. Czy to jest cena, którą chcemy płacić? To jest ta niska cena? - mówi Rayhan.
Gdy pytamy Rayhan, co Polska może zrobić ze sprawą Ujgurów, odpowiada: “Wszystko”.
- Mniejsze kraje, które są uzależnione od Chin, milczą. Mogą ponieść konsekwencje, jeśli staną po stronie prześladowanych. Dlatego wszystkie powinny dołączyć do sojuszników i wyrazić niezgodę na deptanie praw człowieka. Stanąć po stronie narodowych konwencji, w których wyraźnie znajduje się przesłanie sprzeciwu wobec ludobójstwa. To Polska może zrobić na poziomie rządu.
A co może zrobić każdy z nas? “Wszystko” - powtarza Rayhan.
- Marzyłoby mi się, żeby każda osoba z Polski maszerowała na rzecz ujgurskiej wolności. Fakt, że obozy koncentracyjne wciąż istnieją, powinien szokować. I to nieważne, czy to się dzieje daleko, czy tuż obok. Musimy się temu sprzeciwić. Musimy też protestować przed sklepami, by pokazać nasze wsparcie wobec Ujgurów i sprzeciw wobec działań rządu.
Rayhan kończy:
- Czy kiedy mówimy “już nigdy więcej obozów koncentracyjnych” - naprawdę mamy to na myśli? Jeśli tak, musimy zareagować.
LIST OTWARTY DO MAREK ODZIEŻOWYCH W SPRAWIE SYTUACJI WE WSCHODNIM TURKIESTANIE
Zaniepokojeni i zaniepokojone sytuacją we Wschodnim Turkiestanie, wzywamy marki odzieżowe do podjęcia natychmiastowych działań i całkowitego odcięcia się oraz potępienia pracy przymusowej w tym regionie. Nie możemy godzić się na to, aby rachunek ekonomiczny był ważniejszy od podstawowych praw człowieka, takich jak:
- prawo do życia,
- wolność i bezpieczeństwo osobiste,
- zakaz tortur,
- wolność sumienia i wyznania,
- wolność słowa,
- prawo do sądu,
- prawo do prywatności,
- wolność zgromadzeń i stowarzyszeń.
Wzywamy również do zapewnienia pełnej transparentności łańcuchów dostaw oraz produkcji, aby zagwarantować, że funkcjonowanie międzynarodowych korporacji nie będzie opierać się na prześladowaniach i niewolniczej pracy Ujgurów.
Natalia Siwie c, modelka, influencerka
Ewa Minge , projektantka
Ewa Grzelakowska-Kostoglu, YouTuberka Red Lipstick Monster
Agnieszka Włodarczyk , aktorka
Julia Wróblewska , aktorka
Natalia Karczmarczyk, influencerka, YouTuberka Natsu
Daria Dąbrowska , modelka
Fundacja OCALENIE
prof. Roman Kubicki , wykładowca akademicki
Karolina Korwin-Piotrowska , dziennikarka
Jakub Żulczyk , pisarz
Bartek Fetysz , autor
Ewa Zakrzewska , modelka plus size
Patryk Chilewicz , Youtuber Vogule Poland
Krzysztof Rutkowski , szef biura detektywistycznego
Adam Zimmerman, YouTuber Naruciak
Nadia Długosz, YouTuberka ex Beksy
Natalia Zambrzycka , aktorka
Joanna Borowska, blogerka Szafa Sztywniary
Martyna Kaczmarek , edukatorka
Maja Staśko , dziennikarka, aktywistka
Maksymilian Tomanek , dziennikarz, dyrektor operacyjny Iberion
Albert Wójcik, prezes zarządu Iberion
Mateusz Dolak , redaktor naczelny WTV.pl
Jeśli chcesz dopisać się do listu otwartego lub masz pytania dotyczące tekstu, napisz na adres: maks.tomanek@iberion.pl.