Rozrywka.Goniec.pl > Lifestyle > "Miałam 15 lat, a on 25, gdy pierwszy raz mnie pocałował". Wykorzystywanie nastolatek przez dorosłych to poważny problem
Maja Staśko
Maja Staśko 10.01.2022 22:01

"Miałam 15 lat, a on 25, gdy pierwszy raz mnie pocałował". Wykorzystywanie nastolatek przez dorosłych to poważny problem

girl-g907847c0f 1920
nastya_gepp / 894 images z Pixabay.com

"Zajęło mi całe lata, żeby zrozumieć to, co tak naprawdę się stało, i by zrzucić z siebie poczucie winy, poczucie bycia zepsutą, gorszą. Dopiero teraz widzę, że wiele lat walczyłam o przetrwanie, aby przejść ponad bólem i wstydem, który tyle lat siedział we mnie tłumiony" - bohaterka tekstu opowiada nam o wykorzystaniu emocjonalnym, psychicznym i seksualnym, jakiego doświadczyła ze strony dorosłego mężczyzny w wieku nastoletnim.

Traktowałam go jak przyjaciela

Nadal nie czuję się zdrowa, demony wracają, i nie wiem, czy kiedykolwiek znikną. Część mnie nienawidzi mężczyzn i się ich brzydzi, nie potrafi im zaufać, nawet pomimo tego, że wiem, że mężczyźni są zwyczajnie różni. Nie wiem, czy kiedyś uda mi się wejść w związek pełen bliskości. I czy w ogóle mam na to ochotę.

M. znałam od zawsze. Nasze rodziny znały się od trzech pokoleń. Razem jeździliśmy na wakacje, spędzaliśmy razem czas na imprezach kręgu znajomych naszych rodziców. On starszy o 10 lat, zawsze pewny siebie, charyzmatyczny, z ogromnym poczuciem humoru i talentem do opowiadania historii. Do tego wysportowany i głodny przygód, w których byłam dla niego kompanem. Traktowałam go jak przyjaciela, nasza relacja była czymś naturalnym i ciepłym. Nigdy nie pomyślałabym, że chciałby dla mnie czegoś złego.

Gdy miałam 15 lat, a on 25 - pierwszy raz mnie pocałował

Kiedy stałam się nastolatką, nieśmiałą i raczej przytłoczoną dużym zainteresowaniem mężczyzn, on również zaczął mnie inaczej traktować. Do tego stopnia, że gdy miałam 15 lat, on 25, a ja byłam upojona kupionym przez niego piwem - pierwszy raz mnie pocałował. Później nasze spotkania się powtarzały w różnych odstępach czasu, kiedy przyjeżdżał do Poznania, bo studiował w innym mieście, wszystko w atmosferze ekscytacji i przygody.

Pewnego razu zaproponował, żebym pojechała z nim do domu jego rodziców, którzy wyjechali, i gdzie będą znajomi, zrobimy grilla. Na miejscu okazało się, że jest tylko jego brat, który zresztą szybko zaszył się u siebie w pokoju. My piliśmy wódkę, i kompletnie pijani wylądowaliśmy w łóżku jego rodziców.

M. dalej pojawiał się i znikał, a ja, zakochana, zawsze się cieszyłam, gdy znienacka się odezwał. Następnym razem wziął już sobie więcej, i bez zapowiedzi wszedł w mój odbyt. Przyjęłam to dzielnie, przecież widocznie to normalne, to dalej taka zabawa.

Dążyłam do autodestrukcji

I tak to trwało jakiś czas. Pojawiły się trawa, dopalacze, więcej alkoholu. Ja czułam się coraz bardziej zagubiona, wpadłam w uzależnienie od marihuany. Któregoś razu M. zadzwonił, żeby zapytać się, czy nie pójdę z nim za 2 tygodnie na wesele.

Czułam się wyróżniona, i odbierałam to jako chęć przypieczętowania publiczne naszej relacji. Jednak M. odezwał się dopiero po miesiącu, mówiąc mi, że poznał jakąś dziewczynę, i że się zakochał.

Coś we mnie zupełnie pękło. Zaczęłam palić jeszcze więcej trawy, a przez obniżony nastrój poszłam do psychiatry, od którego dostałam leki psychotropowe, które łączyłam z trawą. Dążyłam do autodestrukcji. Poszło mi całkiem dobrze.

Zaszłam w ciążę, zdałam maturę

Związałam się z chłopakiem z mojej szkoły, który sam borykał się z problemami, brał inne ciężkie dragi, razem uciekaliśmy ze szkoły, tak, że prawie zawaliłam szkołę. Zaszłam w ciążę, która jednak mocno mnie wyciszyła i uporządkowała, zdałam maturę, angielski nawet na 100%. Ale rany cały czas się odzywały.

Z tatą mojego dziecka oczywiście szybko się rozstałam, Przejawiał skłonności do przemocy, podniósł na mnie rękę w ciąży, wymusił seks, kiedy byłam na 3 tygodnie przed porodem i zdecydowanie nie miałam ochoty na zbliżenie. Poszłam na studia, ale ich nie skończyłam, rzuciłam na samej mecie. Wchodziłam w relacje, które były na odległość, pełne ekscytacji i w jakiś sposób bezpieczne - bo na odległość, ale mężczyźni nadal mnie zawodzili.

Tagi: