Druzgoczące wyznanie Katarzyny Zielińskiej, wciąż cierpi po stracie ukochanej mamy. Podczas wywiadu nie mogła powstrzymać łez
Katarzyna Zielińska była gościem internetowego programu „W moim stylu”. Jego gospodyni, Magda Mołek, zapowiedziała dyskusję o prawdzie i tym, jak nie zostać więźniem wizerunku. Gdy podczas rozmowy poruszono trudny dla Zielińskiej temat, aktorka nie ukrywała emocji oraz łez. Aktorka znana z „Barw szczęścia” przyznała, że płacze codziennie wieczorem. Szczerze przyznała, jakie smutne przeżycia doprowadziły jej samopoczucie do tak ponurego stanu.
Nagła śmierć Anny ZIelińskiej
Katarzyna Zielińska podczas całej rozmowy była dość opanowana. Do czasu, gdy była gwiazda telewizji TVN spytała ją o to, czego nigdy wcześniej nie mówiła publicznie. To był początek wypowiedzi o silnych przeżyciach aktorki, które były spowodowane śmiercią jej mamy.
W lipcu ubiegłego roku artystka przekazała mediom druzgocące wieści na temat śmierci rodzicielki, Anny Zielińskiej. Na łamach swojego Instragrama poinformowała wówczas, że była to śmierć, której nikt się nie spodziewał. Nie ukrywała, że trudno jej się było pogodzić z tą stratą, do której kompletnie nie była przygotowana.
„Codziennie płaczę sobie wieczorem”
Była taneczna partnerka Rafała Maseraka w „Tańcu z Gwiazdami” uchodzi za osobę niezwykle uśmiechniętą i energiczną. W rozmowie z Magdą Mołek przyznała jednak, że nie zawsze tak było. Wspomniała jeden z najtrudniejszych, pod względem emocjonalnym, momentów w swoim życiu.
- Nie jestem taką uśmiechniętą od ucha do ucha "Zieliną", która ze wszystkim sobie super daje radę, jak to wszyscy myślą. Też mam mnóstwo problemów. Na pewno jestem osobą, która nie lubi się publicznie dzielić tymi problemami, ale mam dużo problemów, które ogarniam – wyznała w „W moim stylu” i jednocześnie zaznaczyła, że nie zawsze udaje jej się zachowywać zgodnie wyobrażeniami innych ludzi. Zdobyła się na kolejne, szczere wyznanie:
– Jestem normalną Kaśką, która już od roku czasu musi sobie codziennie popłakać. Taki mam czas, no... A nigdy sobie publicznie na to nie pozwalam, bo sobie myślę, że jestem za mocna. A codziennie płaczę sobie wieczorem i jest mi lepiej rano, po prostu – przyznała, ocierając chusteczką kolejną łzę.
„Walczę, żeby się uśmiechać”
Dyskusja wróciła na wcześniej obrane tory. Kobiety zastanawiały się, jak nie stać się niewolnikiem swojej medialnej kreacji. Katarzyna Zielińska przyznała, że miała z tym problem. Chociaż kilka ostatnich miesięcy były dla niej prawdziwym wyzwaniem, to starała się stwarzać pozory i uśmiechem przykryć ból towarzyszący jej po śmierci bliskiej. Przytoczyła historię, podczas której przypadkowa, anonimowa osoba zwróciła się do niej w niezbyt delikatny sposób.
– Kiedyś podeszła do mnie jakaś osoba w Nowym Sączu i powiedziała: Pani Kasiu, zmarła pani mama, a pani się tak uśmiecha. Tak mi miesiąc „po” powiedziała... A ja mówię: Wie pani co? Ja walczę, żeby się uśmiechać, bo ja żyję, mam dzieci i chcę się uśmiechać dla nich – opowiadała. Ten incydent skłonił ją do podzielenia się następnymi przemyśleniami:
I sobie później myślę: Ku*wa, a czemu ja się tłumaczę? Z czego się tłumaczę? A od roku czasu jestem dosyć smutną osobą, która też sobie musi czasami ulżyć, poryczeć. [...] Ja mam na to przestrzeń w domu. A często się boję albo wstydzę o tym mówić. Nie wiem dlaczego. Też mam swoje dołki i dużo mam smutków. Natomiast nie wiem, dlaczego też mam taki wizerunek takiej mocnej "Zieliny", która wszystkim pomaga – wyznała.
„Jest mi lepiej, że świat o tym usłyszał”
Katarzyna Zielińska, w trakcie 46-minutowego wywiadu, kilka razy wracała do tematu ukochanej mamy. Wspomniała jej pogrzeb, który poprzedziła jej konfrontacja z fotoreporterem, co dodatkowo potęgowało silne odczucia wrażliwej artystki.
– Szłam w centrum Warszawy (po wieniec pogrzebowy dla mamy – przyp. red.), gdzie akurat natrafiłam na pana z aparatem, który zaczął mi robić zdjęcia. I byłam tak wykończona, że po prostu nie miałam siły powiedzieć: "Spierd*laj, mama mi umarła". Bałam, że to wyjdzie do prasy, że będą pisać, że przyjadą na cmentarz – żaliła się pełna emocji aktorka.
Pochodząca z Limanowej Katarzyna Zielińska przyznała, że wydarzenia tamtych dni były dla niej nie tylko traumą, ale także nauką na przyszłość. Uświadomiła sobie, że „jest więźniem samej siebie” i powiedziała „koniec”. Jak przyznała w rozmowie, „nie wiedziała, co ze sobą zrobić”, a okazanie słabości nazwała „upadkiem samej siebie”. Na samo zakończenie trudnej rozmowy z Magdą Mołek rzekła jednak optymistycznie: „Poryczałam sobie, ale jest mi lepiej, że świat o tym usłyszał”.
Artykuły polecane przez Goniec.pl:
„Ranczo”. Tylko jeden gwiazdor wraca do serialowych Wilkowyj tak często. Ujawniono o kogo chodzi
"Ranczo". Maciej Rusin grający księdza po raz pierwszy zostanie ojcem? Jest oficjalny komentarz
Źródło: Goniec.pl