Joanna Bartel była na skraju depresji. Pomoc przyszła w ostatniej chwili
Joanna Bartel największą rozpoznawalność zyskała jako Andzia Dworniok ze śląskiego serialu "Święta wojna", który szybko zdobył uznanie widzów Telewizji Polskiej. Okazuje się, że czas pandemii nie był dla aktorki łatwy i niemal skończył się dla niej depresją. Pomoc przyszła do gwiazdy jednak z zupełnie nieoczekiwanej strony.
Serial "Święta wojna" gościł na antenie TVP2 od 2000 do 2009 roku. Głównymi postaciami produkcji opowiadającej o losach stereotypowej śląskiej rodziny byli były górnik Huberta Dworniok, w którego rolę wcielał się Krzysztof Hanke i jego żona Andzia, grana przez Joannę Bartel.
Joanna Bartel nigdy nie wyszła za mąż
Przed angażem do "Świętej wojny" Joanna Bartel wiele lat mieszkała w Niemczech. Po powrocie do Polski i sukcesie, jaki odniósł serial, zyskała wielką sympatię widzów. Urodzona w Świętochłowicach aktorka stała się jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci, które są związane z Górnym Śląskiem.
W ostatnim czasie Joanna Bartel zeszła jednak z medialnego świecznika, a fani zastanawiali się, co się z nią dzieje. Okazuje się, że czas pandemii nie był dla aktorki łatwy. Gwiazda postanowiła przeprowadzić się do dużego domu na wyspie Wolin, w którym mieszka sama. 70-letnia aktorka bowiem nigdy nie zdecydowała się na założenie rodziny.
- Jak jakiś facet mi się oświadczał, to natychmiast pakowałam zabawki i uciekałam. Strasznie się bałam ślubu. Do więzienia na własne życzenie? Nigdy nie wiesz, jak będzie - tłumaczyła niedawno aktorka w rozmowie z Dorotą Wellman.
Joanna Bartel ma za sobą ciężkie chwile. Czas pandemii był dla niej wyjątkowo trudny
Choć aktorka nigdy nie czuła się samotna, to po wybuchu pandemii została pozbawiona nie tylko źródeł dochodu, ale również kontaktów towarzyskich. Podczas zimy w 2020 roku posiadłość aktorki została zasypana śniegiem, a ona sama niemal odcięta od świata. To bardzo źle wpłynęło na jej kondycję psychiczną.
- Zimą byłam na skraju depresji. Na wyspie Wolin, gdzie teraz mieszkam, nigdy wcześniej nie było tyle śniegu. A mnie zasypało do parapetów. Poza tym miałam letnie opony, więc nigdzie nie mogłam się ruszyć. Na szczęście, sąsiedzi wykopali mi wąską dróżkę, chodziłam do nich i zabierali mnie na zakupy, żebym z głodu nie umarła - wyznała gwiazda w rozmowie z "Plejadą".
Joanna Bartel jest przekonana, że wpadłaby w depresję, gdyby nie dziki kot, który pewnego dnia zjawił się u niej w domu. Aktorka przyznała, że w tych dramatycznych chwilach puchaty przyjaciel był dla niej jedyną motywacją, by wstać z łóżka.
- Jedyne towarzystwo, jakie miałam, to dziki kot, który bardzo mnie pokochał. [...] I tak naprawdę to głównie dzięki niemu nie wpadłam w depresję. Co rano musiałam znaleźć siłę, by wstać z łóżka i go nakarmić. A on głaskał mnie łapką po twarzy i wszędzie za mną chodził. Byłam pogrążona w smutku, a on dawał mi choć namiastkę radości - wspominała trudne chwile Joanna Bartel.
Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:
Kasia Cichopek pokazała się w reklamie. Fani byli zaniepokojeni, są pewni, że to przez rozwód
Katarzyna Chrzanowska jest przykuta do łóżka. Gwiazda serialu "Adam i Ewa" ciężko choruje
Oburzony widz zadzwonił do studia "Szkła kontaktowego". Tomasz Sianecki musiał się tłumaczyć
Źródło: Goniec.pl