Black Friday: nie jesteś fajniejszy, jeśli nic nie kupiłeś
- Co planujesz na Black Friday? - zapytał mnie kolega tydzień temu.
- A kiedy to? - odpowiedziałam. I zdałam sobie sprawę, że to naprawdę spory przywilej, żeby nie wiedzieć, kiedy jest Black Friday, bo dla niektórych to dzień, gdy można kupić produkt, na który normalnie ich nie stać.
A jednocześnie przywilejem jest móc na Black Friday się obkupić - to koniec miesiąca i wiele osób po prostu już nie ma pieniędzy na przeżycie, a co dopiero na dodatkowe wydatki.
Black Friday to święto konsumpcjonizmu?
Gdy zapytałam na Instagramie o odczucia związane z tym dniem, były skrajnie różne. "Pierwszy raz coś sobie kupiłam, bo wreszcie po roku bezrobocia dostałam pracę". "Długo wypatrywałam i rzeczywiście dziś było taniej". "Nie stać mnie było wcześniej, a tego dnia mogłam kupić". "Nie stać mnie na zakupy tego dnia, jak i każdego innego, i wkurzają mnie wszechobecne reklamy". "To ściema i obrzydliwe święto konsumpcjonizmu". "Żerowanie na klientach". "Żenujące. Kupuję, kiedy potrzebuję, a nie kiedy jest promocja". "Upolowałam sporo rzeczy na srogą zimę i czuję się winna, bo myślę o uchodźcach...". "Nie znoszę celebrytek, które na co dzień mówią o ekologii, a tego dnia trzaskają reklamę za reklamą". "Nie interesuje mnie. Jeśli gwiazda coś poleca, omijam to szerokim łukiem". "To nie są okazje, tylko żerowanie na sloganie i wyciąganie większych pieniędzy". "Okazja do zakupu ubrań dla dzieci nieco taniej". "Normalizuję życie, z terapii wiem, że nie muszę brać problemów całego świata na siebie cały czas, mimo że pozostaję na nie wrażliwa. Mam prawo prowadzić mimo wszystko normalne życie". "Ruchliwy dzień w pracy". "Reklamy wkurzają".
Rozmaite elementy - pozycja społeczna i finansowa, dostęp do produktów, klasa, pochodzenie, moment w edukacji i świadomości - mieszają się tu jak w kołowrotku. Oczywiście, łatwo byłoby powiedzieć: Black Friday to święto konsumpcjonizmu i jako takie jest szkodliwe. I byłaby to prawda. Ale byłaby to ta część prawdy, która dzieje się wyłącznie w strefie idei. Pomija rzeczywistość, a także różnice w przywilejach i warunkach życia. Bo rzeczywistość jest taka, że czasem zakupy tego dnia pozwalają złapać coś, na co w innej sytuacji nie byłoby nas stać, bo nie mamy tego przywileju, by kupować, gdy potrzebujemy.
Kto na pewno nie korzysta na Black Friday?
Pracownicy. Na przykład pracownicy magazynów Amazona w Polsce, którzy przez Black Friday mają podniesione tempo pracy i większą presję ze strony menadżerów.
Kilka lat temu ja także pracowałam w tym czasie w Amazonie. Czas świąteczny, Black Friday - to był najbardziej intensywny czas, gdy przełożeni cisnęli, a zakłady ścigały się między sobą, kto spakuje więcej przedmiotów. Wygrał nasz zakład. Gdy ogłaszano to na apelu przed pracą, nie było nawet oklasków. Bo też i co to powód do radości? Wygraliśmy, ale my nic z tego nie mieliśmy - żadnej premii czy nagrody. Cały zysk z dodatkowej pracy leciał do właściciela Amazona. Zresztą, najbogatszego człowieka na świecie - Jeffa Bezosa.
I tu przechodzimy do kolejnej kwestii:
Kto na pewno korzysta na Black Friday?
Przede wszystkim wielkie korporacje i najbogatsi, którzy od tygodni szykowali się na ten dzień i na wzmożone zakupy. Czasem korzystają dlatego, że zwyczajnie manipulują przekazem i klientem.
Na stronie FakeFriday.org można prześledzić, jak kształtowały się ceny danych produktów w konkretnych sklepach w ostatnich miesiącach. W wielu przypadkach można zauważyć ciekawą prawidłowość: o ile w czerwcu cena była nie najwyższa, to przez kolejne miesiące rosła, by w listopadzie osiągnąć największą wartość. A następnie w trakcie Black Friday zostaje przekreślona i sprowadzona z powrotem do tej czerwcowej, lub nawet od niej wyższej.
Wygląda jak oferta życia, a to zwykły scam.
Gdy wpiszemy nazwę produktu, będziemy mogli łatwo prześledzić tę zależność. Powerbank Huawei w Media Markt w czerwcu kosztował 41,99 zł. W lipcu, sierpniu i wrześniu - 58,90 zł. W październiku 46,99 zł. A w listopadzie... 117 zł.
Inny powerbank od miesięcy kosztował 78,99 zł. W listopadzie nagle jego cena wzrosła do 159,99. I wielka obniżka na Black Friday to cena... 99,99 zł.
Ale są też produkty, których cena realnie się zmniejszyła. Strona FakeFriday pozwala oddzielić oszustów od tych, którzy przynajmniej nie kłamią. I jedni, i drudzy korzystają jednak na Black Friday: na podporządkowywaniu całego dnia reklamom i kupowaniu, i na wielkim hypie wokół tego.
Czy kupowanie na Black Friday jest więc nieetyczne?
Nie! Wiele osób, których normalnie nie stać na pewne produkty, tego dnia może się w nie zaopatrzyć. I wywoływanie w nich (nas) poczucia winy to najgorszy możliwy sposób walki z konsumpcjonizmem. Bo to raczej wyższościowe połajanki kogoś, kogo stać na kupowanie produktów wtedy, gdy tylko ma taką potrzebę i ochotę. Kogoś, kto przeżył "oświecenie" i czuje się w mocy, by oceniać innych z wyższości swojej pozycji.
Nadmierny konsumpcjonizm jest zły: zabija planetę, zwierzęta i ludzi. Ale nacisk na twojego sąsiada czy znajomego, że źle robi, bo chce dziś kupić wymarzoną sukienkę, jest uderzaniem totalnie nie tam, gdzie leży problem. Taki nacisk robi dobrze tobie i twojemu poczuciu moralnej wyższości, zamiast robić dobrze planecie czy ludziom.
To nie twój sąsiad czy znajomy jest tu winny. Winni są ci, którzy napędzają nadmierny konsumpcjonizm i cierpienie istot dla własnych korzyści finansowych. Winni są ci, którzy zapewniają im dopłaty i obniżają podatki, by dalej mogli wyzyskiwać pracowników i manipulować klientami. Jasne, że łatwiej nawrzeszczeć i wyżyć się na sąsiedzie czy znajomym niż na bogatych panach w limuzynie z przyciemnionymi szybami. Ale o to im właśnie chodzi: żebyśmy walczyli ze sobą nawzajem, zamiast wspólnie przeciwko wyzyskującym i