Wiadomosci.Goniec.pl > Polityka > Zjednoczona Prawica już podzielona. Czy Ziobro dogada się z Kaczyńskim przed wyborami? [OPINIA]
Karol Gąsienica
Karol Gąsienica 15.05.2023 17:51

Zjednoczona Prawica już podzielona. Czy Ziobro dogada się z Kaczyńskim przed wyborami? [OPINIA]

Zbigniew Ziobro i Jarosław Kaczyński
Piotr Molecki/East News

W ostatnich tygodniach rośnie napięcie pomiędzy Prawem i Sprawiedliwością a partią Zbigniewa Ziobry. Politykom obu ugrupowań coraz trudniej przychodzi ukryć wzajemną niechęć, pomimo że nadal oficjalnie przekonują, że ich oficjalny start w wyborach to "najlepsza opcja dla Polski". W rzeczywistości jednak wspólny start Suwerennej Polski i PiS w nadchodzących wyborach parlamentarnych z każdym dniem się oddala.

Osobne konwencje i osobne obietnice

Różnica zdań pomiędzy Zbigniewem Ziobrą a Mateuszem Morawieckim miała zmusić w październiku 2020 roku Jarosława Kaczyńskiego do wejścia do rządu. O ile w rządzie prezesowi względnie udało się zaprowadzić porządek, o tyle w całej koalicji napięcie wzrosło, a politycy obu ugrupowań nie potrafią już tego ukryć.

Przedstawiciele PiS oraz partii Ziobry potwierdzają, że obecnie nie trwają żadne dyskusje w sprawie wspólnych list wyborczych, mimo że wybory odbędą się za około 5 miesięcy. W związku z tym Zbigniew Ziobro postanowił przejąć pałeczkę - zmienił nazwę swojej partii, czym chciał w pewien sposób skierować temat prekampanii w wygodnym dla siebie kierunku, oraz zorganizował wielką konwencję partyjną, aby wybić się na niezależność i pokazać, że jest gotowy na samodzielny start. Ministrowi sprawiedliwości zależało pewnie, żeby podstawić PiS pod ścianą i pokazać, że nie blefuje.

Podczas konwencji liderzy Suwerennej (wcześniej Solidarnej) Polski podkreślali znaczenie walki właśnie o suwerenność kraju, szczególnie wobec polityki Unii Europejskiej. Politycy z ugrupowania Zbigniewa Ziobry podkreślali, że zawsze stali na straży polskich interesów, sprzeciwiając się m.in. ruchom premiera Mateusza Morawieckiego w UE.

Jarosław Kaczyński nadal nie uległ jednak Ziobrze i sam postanowił zepchnąć go ściany. PiS w ubiegły weekend zorganizowało dużą konwencję programową, na której z ust prezesa padły kluczowe obietnice wyborcze, m.in. podwyższenie świadczenia 500 plus o 300 złotych, zniesienie opłat za autostrady, czy wprowadzenie darmowych leków dla osób powyżej 65 roku życia. Jarosław Kaczyński chciał w ten sposób pewnie pokazać, że nie ulegnie szantażowi Zbigniewa Ziobry i nie boi się tego, że Suwerenna Polska wystartuje do wyborów samodzielnie, odbierając PiS-owi część wyborców. 
 

Pomysłodawca 500 plus komentuje zapowiedzianą podwyżkę świadczenia. "Powinno już być 900 zł"

Mnożą się konflikty i wzajemne oskarżenia

Rzecznicy obu partii i ich najważniejsi politycy zapewniają, że Zjednoczona Prawica to wielka wartość i najlepiej byłoby, gdyby wystartowali w wyborach wspólnie. Jednocześnie padają deklaracje, że oba ugrupowania, wobec braku rozmów, jak na razie przygotowują się do samodzielnego startu.

Wspólna lista coraz bardziej się jednak oddala, biorąc pod uwagę kolejne konflikty w koalicji. Ryszard Terlecki, szef klubu parlamentarnego PiS, na wspomnianą konwencję Suwerennej Polski zareagował słowami: "Mała partia, ok. 1% poparcia, ogłasza, że to ona będzie bronić suwerenności Polski? Zmiana nazwy nic nie zmieni. Tylko Prawo i Sprawiedliwość może zapewnić Polsce wolność i rozwój". Pytani o ten wpis politycy ugrupowania Zbigniewa Ziobry gryźli się w język, choć było widać, że słowa szefa klubu są dla nich bardzo problematyczne.

We wtorek 9 maja Sejm głosował nad projektem, który zakładał m.in. zmiany osobowe w niektórych komisjach, w tym komisji sprawiedliwości. PiS chciało odwołać z niej czterech posłów Suwerennej Polski, a w ich miejsce powołać swoich. Sejm odrzucił jednak projekt, wobec czego posłowie Ziobry zostali w komisji. Celem tego posunięcia była prawdopodobnie chęć zabezpieczenia głosowania nad ustawą o sędziach pokoju, która jest warunkiem Pawła Kukiza w sprawie wejścia na listy PiS. Projektowi sprzeciwia się jednak minister sprawiedliwości, wobec czego kierownictwo PiS obawiało się, że projekt może przepaść na komisji. Przypuszczenia okazały się słuszne, ponieważ komisja zagłosowała za odroczeniem rozpatrywania projektu.

Joanna Lichocka po głosowaniu dodała w mediach społecznościowych nagranie z posłami Suwerennej Polski i posłanką KO Kamilą Gasiuk-Pihowicz. Posłowie „Suwerennej Polski” cieszą się z posłanką Gasiuk Pihowicz, że wspólnie wygrali głosowanie - napisała Lichocka i do wpisu dodała wymowny hasztag "#takietosuwerenne". Na ten wpis odpowiedział z kolei Sebastian Kaleta, bliski współpracownik Zbigniewa Ziobry: "Dzisiaj posłowie PiS chcieli w niezbyt lojalny sposób usunąć posłów #SuwerennaPolska z Komisji Sprawiedliwości. Nie ma się co dziwić, że nie rozpaczaliśmy, że ten plan się nie powiódł".


 

Morawiecki kontra Ziobro, czyli spór o UE

Suwerenna Polska od PiS-u odróżnić chce się przede wszystkim swoim stosunkiem do Unii Europejskiej, zagarniając bardziej radykalną część elektoratu Zjednoczonej Prawicy. W związku z tym Zbigniew Ziobro i jego politycy obrali sobie za cel premiera Mateusza Morawieckiego, którego obwiniają o to, że zgodził się na szkodliwe, ich zdaniem, zmiany przepisów na forum UE, które mają uderzać w Polskę.

Kiedy premier zapewniał niedawno, że Polska nie wyraziła zgody na przyjęcie pakietu Fit for 55, zakładającego redukcję gazów cieplarnianych przez państwa UE o 55 proc. do 2030 roku, Zbigniew Ziobro, za pośrednictwem Twittera, postanowił w Morawieckiego uderzyć. 11 grudnia 2020 r. Rada Europejska podjęła decyzję o #FitFor55. Polska miała możliwość weta, ale Premier jednoosobowo - bez udziału Rady Ministrów - zgodził się na forsowane przez Niemcy i Donalda Tuska drastyczne zaostrzenie pakietu klimatycznego - napisał minister sprawiedliwości.

Rozgrywka toczy się więc na szczytach władzy, a Ziobro nie waha uderzać się w jedną z głównych twarzy kampanii PiS, przynajmniej na ten moment, czyli Mateusza Morawieckiego. 
 

O co toczy się gra?

Wzajemna niechęć poszczególnych polityków obu ugrupowań to niejedyny powód braku porozumienia. Suwerenna Polska pręży muskuły, żeby pokazać, że nie potrzebują PiS-u, by dostać się do Sejmu, a przynajmniej, że mogą odebrać większemu koalicjantowi co najmniej kilka procent w wyborach, które mogą okazać się kluczowe. Prawo i Sprawiedliwość z kolei chce pokazać, że samodzielnego startu Ziobry się nie boi i jest na taką ewentualność przygotowane, więc żadnemu szantażowi nie ulegną.

W ten sposób obie partie chcą podejść do negocjacji z pozycji siły. Łatwo się domyśleć, że Zbigniew Ziobro stawia teraz dużo większe żądania niż przed poprzednimi wyborami, bo dostrzegł, że bez jego ludzi PiS rządzić nie będzie. Prawdopodobne jest, że gra toczy się o to, czy tym razem Zjednoczona Prawica pójdzie do wyborów tak jak poprzednio, na listach PiS, czy na liście koalicyjnej. Minister sprawiedliwości chce z pewnością wynegocjować dla swoich ludzi jak najwięcej wysokich pozycji na listach wyborczych.

Jarosław Kaczyński z pewnością dostrzega ambicje Zbigniewa Ziobry i chce uczynić wszystko, żeby Suwerenna Polska po wyborach nie okazała się na tyle silna, że będzie w stanie szachować PiS i wymuszać określone działania czy ruchy personalne. Politykom Prawu i Sprawiedliwości zależy na tym, żeby ich mniejszy koalicjant znał swoje miejsce w szeregu. Nie wiadomo, kto tę rozgrywkę wygra, jednak wydaje się, że szanse na znalezienie kompromisu pomiędzy Kaczyńskim a Ziobrą są coraz mniejsze. 

 

Źródło: Goniec.pl