Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Fakty > Lekarze zabierają głos w sprawie śmierci 37-letniej Agnieszki
Maja Staśko
Maja Staśko 27.01.2022 20:39

Lekarze zabierają głos w sprawie śmierci 37-letniej Agnieszki

agnieszka
facebook/Wioletta Paciepnik

Agnieszka z Częstochowy miała 37 lat, była w ciąży bliźniaczej. Trafiła do szpitala, gdzie - według rodziny - lekarze odmówili jej odpowiedniej pomocy przez obowiązujące prawo aborcyjne. To miało doprowadzić do sepsy i zgonu. Agnieszka osierociła trójkę dzieci. Po wypowiedziach posłanek, szpitala i prokuratury - głos zabrali lekarze.

I opisali procedury, które ich obowiązują. Anka Parzyńska, lekarka, tłumaczy na Instagramie, jak to wygląda z jej perspektywy.

"Doszło do tragedii. Olbrzymiej. Zmarła kobieta, matka 3 dzieci. Żona, siostra..." - zaczyna. I pyta:

"Czy mogła umrzeć z powodu SARS Cov (jak miliony innych ludzi) skoro wynik był dodatni?".

Lekarka stwierdza, że mogła. Dodaje, że nie wiemy, czy kobieta była szczepiona, a przyczyna zgonu mogła być też inna.

Anka Parzyńska zwraca uwagę, że w obliczu ogromnej tragedii szukanie winnego to pierwsza reakcja. Ale nie zawsze ktoś musi być winny.

"Postępowanie nie polega na natychmiastowym wydobyciu obumarłego płodu ani na zakończeniu ciąży"

Dalej lekarka pisze o tym, jak wygląda procedura w przypadku obumarcia płodu w ciąży bliźniaczej. Opisuje to także Położnik Bez Lukru na Instagramie. Podkreśla, że 25% ciąż pierwotnie bliźniaczych rozpoznanych w 6-7 tygodniu ciąży w 12 tygodniu będzie już ciążami pojedynczymi. To zjawisko o nazwie "Vanishing Twin Syndrome". Dodaje, że u ok. 5,5% ciąż bliźniaczych po 12 tygodniu ciąży następuje obumarcie jednego z bliźniąt. I podkreśla, że postępowanie nie polega na natychmiastowym wydobyciu w magiczny sposób obumarłego płodu ani na zakończeniu ciąży. "Postępowanie POLEGA na ocenie kosmówkowości , czynników ryzyka powikłań, wykonaniu podstawowych badań i zaplanowaniu monitorowania dobrostanu pozostałego płodu i ciężarnej przez kolejne miesiące. Często do porodu". Położna zaznacza, że komplikacje mogą się pojawić. To m.in. poronienie, poród przedwczesny, obumarcie drugiego płodu, uszkodzenie neurologiczne przeżywającego bliźniaka, sepsa wtórna do zakażenia wewnątrzmacicznego.

A gdy dojdzie do obumarcia obu płodów? Położnik Bez Lukru pisze, że postępowaniem z wyboru jest próba farmakologicznej indukcji poronienia. Może trwać od kilkunastu godzin do kilku dni.

"Ale co ja tam wiem. Ja tylko pracuję z ciążami wysokiego ryzyka od 14 lat" - kończy wyraźnie rozgoryczona położna.

"Zatorowość płuca i stan zapalny (powikłania infekcji COVID-19), które mogą mieć cięższy przebieg u ciężarnej, mogą prowadzić do nagłego zatrzymania krążenia i śmierci"

Anka Parzyńska w swoim poście podkreśla, że zatorowość płuca i stan zapalny (czyli powikłania infekcji COVID-19) mogą mieć cięższy przebieg u ciężarnej. I mogą prowadzić do śmierci.

"Śmierci, która może nastąpić u matki jednego, dwóch czy piątki dzieci. W ciąży pojedynczej i mnogiej. U siostry, córki, przyjaciółki. Bardzo współczuję rodzinie i przyjaciołom. Niezależnie od przyczyny" - kończy.

"Każda tragedia będzie teraz analizowana w kontekście tej tragicznej zmiany prawa"

Aleksandra Krasowska, psychiatrka, z kolei napisała na Facebooku, że nie da się teraz mówić o sytuacjach śmierci kobiet w wyniku ciąży bez odnoszenia się do zakazu aborcji:

"Czy smierć p. Agnieszki z Częstochowy jest wynikiem błędnego działania lekarzy? - Tego nie wiem. Czy wprowadzenie zakazu aborcji w przypadku uszkodzenia płodu przyczyniło się do śmierci tej Pani? - Być może miało wpływ na komfort pracy lekarzy, przed czym wielokrotnie, wraz z innymi lekarzami i lekarkami, przestrzegaliśmy!"

Lekarka pisze, że nie da się podejmować decyzji medycznych, gdy działania pozostające w zgodzie ze współczesną wiedzą medyczną i zgodne z decyzją pacjentki są penalizowane.

Zaznacza, że nie ma żadnych wątpliwości, że wprowadzenie zakazu aborcji w przypadku ciężkiego uszkodzenia płodu zaburzyło poczucie bezpieczeństwa kobiet w Polsce. I że nie da się patrzeć inaczej na kwestie związane z życiem reprodukcyjnym Polek.

"Każda tragedia będzie teraz analizowana w kontekście tej tragicznej zmiany prawa. Czy lekarze podjęli decyzje dla dobra pacjentki, czy własnego? Czy lekarze będą ratować mnie, gdy będę tego potrzebowała?"

Psychiatrka stwierdza, że zmiana prawa aborcyjnego wprowadzona wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego nie dotyczy 2-3 tysięcy kobiet rocznie, jak przekonywali rządzący - tych kobiet, które mogły legalnie przeprowadzić aborcję ze względu na wady płodu. "Jednoznacznie widzimy, że dotyczy każdej kobiety i jej najbliższych. 20 milionów kobiet" - kończy Aleksandra Krasowska.

"Dlaczego to trwało dwa dni?"

Natalia Broniarczyk z Aborcji Bez Granic, która codziennie pomaga osobom potrzebującym aborcji, także skomentowała na Facebooku wypowiedzi lekarzy.

"widzę to oburzenie lekarskie i pouczanie wszystkich o wchłanianiu się bliźniaka w pierwszym trymestrze, ale chciałabym jednak spróbować te dyskusję sprowadzić na (moim zdaniem) odpowiednie tory".

I zadaje serię konkretnych pytań:

- Dlaczego po stwierdzeniu śmierci obu płodów wybrano postawę wyczekującą. Na co czekano? - Ile podano pacjentce tabletek misoprostolu i jaką drogą? - Pod językowo czy dopochwowo? - W jakich dawkach? - Dlaczego to trwało dwa dni? Misoprostol podaje się w dawkach 4 tabletki co trzy godziny w sumie trzy razy. Osoby szybciej reagują na podawanie podjęzykowe - czy taka była forma podawania? Skoro CRP tak urosło (wg informacji od rodziny) to dlaczego czekano na reakcje na tabletki, a nie wyczyszczono mechanicznie macicy? - Czy podawano pacjentce w tym czasie coś jeszcze i jakie to były środki?"

Tagi: